Człowiek płonie żywcem przed ratuszem w Oss

Żywa pochodnia w Eindhoven

W poniedziałkowy poranek przed ratuszem w Oss miały miejsce wydarzenia jak z największego koszmaru. Ludzie raportowali o człowieku płonącym żywcem przed wejściem do urzędu. Wielu w duchu liczyło, iż to element jakiegoś nagrania, scena kaskaderska. Niestety oficjalne doniesienia policji są jednoznaczne. 54-latek był ciężko poparzony i walczył o życie w szpitalu. Jego stan był krytyczny.

Samospalenie

Mężczyzna, który stał się żywą pochodnią przed budynkiem ratusza to Arie den D. 54-latek od dłuższego czasu był skonfliktowany z gminą. Obwiniał on urzędników za swoją obecną, beznadziejną  sytuację. Wiele wskazuje zatem na to, iż samospalenie mogło być formą ostatecznego protestu przeciw urzędniczej bezduszności.

 

Od bohatera do bezdomnego

Gehenna D. toczy się od 2018 roku. Wtedy to człowiek został niejako bohaterem. Ówczesny 52-latek postanowił bowiem przełamać strach i zeznawać w procesie związanym z likwidacją Petera Nettena w Oss. D. był bowiem świadkiem zabójstwa i to na przekazanych od niego informacjach w dużej mierze opierała się prokuratura.

Za swoją odwagę, niespełna kilka miesięcy później zapłacił ogromną cenę. Dom, który wynajmował od miasta, spłonął. Była to zemsta przestępców za to, iż człowiek ten powiedział parę słów za dużo. Nie było bowiem mowy o zwarciu w instalacji elektrycznej, czy wybuchu butli z gazem. Ktoś po prostu wrzucił do budynku bombę zapalającą, z której ogień natychmiast rozniósł się po całym mieszkaniu. Z dobytku świadka zostały tylko zgliszcza. Te zresztą również nie przetrwały dość długo, ponieważ miasto stwierdziło, iż nie opłaca im się remontować nieruchomości. Na posesje wjechały więc buldożery, które zrównały ruinę z ziemią.

 

Tułaczka

Bezdomnego człowieka sąd postanowił zakwaterować w miejscach poza Oss, w ramach ochrony. Mężczyzna ten często się przeprowadzał, żył niczym świadek koronny na walizkach. To zaś nie pozwoliło mu znaleźć dobrze płatnej pracy, ustatkować się. W kwietniu ubiegłego roku program ten jednak nagle anulowano. To zaś doprowadziło, iż raptem z dnia na dzień D. został praktycznie z niczym i trafił na ulicę.

 

Jak śmieć

Od tego czasu bezdomny 54-latek walczył z gminą o prawo do godnego życia. Mężczyzna podejmował różne działania, by zwrócić uwagę na siebie zarówno władz, jak i opinii publicznej. D. rzucał jajkami w okna urzędu, kiedyś przyniósł też zgniłą rybę, by następnie zostawić ją w holu ratusza. Zdarzały mu się również bardziej odważne wybryki. Wśród nich ten, gdy to wymazany krowim łajnem i oblany moczem wszedł do urzędu, mówiąc, iż jest traktowany jak gówno.

 

Depresja

Walka pomimo stosowania pism, petycji oraz mniej lub bardziej ekscentrycznych metod nie przybliżyła 54-latka do rozwiązania jego trudnej sytuacji. Pewnego dnia oblał się więc benzyną i groził, że się podpali. Urzędnicy zignorowali jednak to działanie, widząc w nim kolejny happening. W ostatnim zaś wywiadzie dla mediów udzielonym na początku tego miesiąca widać było już w D. zwątpienie tym, iż władza, której zaufał, ma go gdzieś i nic w jego sprawie się raczej już nie zmieni.

 

Samospalenie czy wypadek

Poczucie bezsilności doprowadziło najprawdopodobniej w końcu 54-latka do stateczności. Mężczyzna około godziny 7:30 stając przed ratuszem, dokonał aktu samospalenia. Na miejsce natychmiast wezwano straż pożarną, pogotowie i śmigłowiec ratunkowy. Mężczyznę udało się ugasić. Jego stan był jednak krytyczny, agonalny. Około 10 w mediach pojawiła się informacja, że D. zmarł. Zdementował ją syn mężczyzny. Potwierdził jednak tragiczny stan ojca. Powiedział bowiem, iż lekarze chcieli odłączyć wtyczkę od aparatury podtrzymującej go przy życiu. Rodzina jednak nie wyraziła zgody. Mężczyzna pomimo wysiłków lekarzy zmarł wczoraj wieczorem.
Policja nie traktuje tej sprawy jednak jako samobójstwa, samospalenia. Śledczy uważają, iż mężczyzna rozlał łatwopalną substancję przed ratuszem i podpalają ją, przypadkowo sam się zajął ogniem, najprawdopodobniej bowiem przypadkiem również sam siebie oblał benzyną. Wszystko to więc tylko tragiczny, nieszczęśliwy wypadek.