Cień na cmentarzu to nie była zjawia tylko polski bezdomny

Wielkimi krokami zbliża się Halloween. Z tego względu również i u nas na stronie nie może zabraknąć tematyki związanej z kwestią dziwnych cieni widzianych w nocy na cmentarzu, zjaw i widziadeł. Będzie to owszem straszna i smutna historia. Nie jednak z racji zjawisk nadprzyrodzonych, a jej prawdziwości.

Od pewnego czasu miejscowa społeczność informowała, iż wieczorami w rzadko uczęszczanej części cmentarza Maasdijk widać snującą się w mroku osobę. Człowiek ten znika w pewnym momencie, jakby rozmywał się w powietrzu. Nikt jednak nie podejrzewał, iż jest to duch lub wampir wstający z grobu. Wszystko wskazywało na to, iż jest to ktoś mocno skrzywdzony przez los, bezdomny, być może schorowany człowiek.

 

Działania policji

Funkcjonariusze lokalnej komendy otrzymali kilka informacji od świadków, którzy widzieli kryjówkę mężczyzny. Początkowo jednak opisy te były na tyle nieprecyzyjne, iż policjantom nie udało się namierzyć miejsca nocnego spoczynku gościa. Dopiero we wtorek jeden z patroli odnalazł schronienie tego człowieka. Owo schronienie to i tak nazwa na wyrost. Mężczyzna ten nocował bowiem w wąskim rowie, przykrytym dwoma kawałkami dykty by nic nie kapało na głowę. Od ziemi odgradzał go zaś tylko kawałek kartonu i stare szmaty. Bezdomny do dyspozycji miał również trochę foliowego worka, którym najprawdopodobniej zasłaniał wejście, by nie wiało aż tak mocno lub nie zacinało deszczem. To jednak nie ma większego znaczenia, ponieważ jak zapowiedziała gmina, obozowisko to zostanie sprzątnięte.

 

Bezdomny

Dobytek dobytkiem, lecz co z mieszkańcem? Co z człowiekiem i jego historią, która musi być wyjątkowo smutna, skoro ktoś wybiera cmentarz na swój dom? W jednym z polskich sklepów w okolicy cmentarza ludzie podejrzewają, iż wiedzą kto mieszał w nekropolii. Od miesiąca w rejonie pojawia się bowiem pewien człowiek. Bezdomny. Często przesiaduje na ławeczkach w okolicy sklepu. Jak mówią ludzie, którzy rozmawiali z jego dawnymi współlokatorami, to Polak. Nasz rodak lubił sobie wypić i pewnego dnia przyszedł do pracy pijany. To wystarczyło, by w jednej chwili stracić pracę i dom.

 

Życie za karę

Jak wskazują mieszkańcy, przybysz wzbudził w ludziach dość duże zainteresowanie. Jeden ze sklepikarzy stwierdza, że kilkukrotnie tamtejsza społeczność oferowała mu pomoc. On jednak zawsze odmawiał. Również policja, która zajmowała się sprawą obozu na cmentarzu, spotkała się z mężczyzną. Funkcjonariusze, powiedzieli, iż są w stanie np. skontaktować tego człowieka z Fundacją Barka, by pomóc mu w powrocie do kraju, czy pomóc mu znaleźć miejsce w noclegowni. Bezdomny jednak nie chce wsparcia, nie chce pomocy, nie chce też wracać do ojczyzny. Jak miał powiedzieć funkcjonariuszom, że on sam wie, co ma z sobą zrobić.

Trudno więc powiedzieć co dalej stanie się z Polakiem.