Brak prądu i kolei w Eindhoven ogarnia chaos

W niedzielę 24.03, doszło do paraliżu na stacjach w Eindhoven i Den Bosch z powodu awarii zasilania. Na trasę nie wyjechały pociągi, a miasto nie udostępniło komunikacji zastępczej.


W Eindhoven Liempde brak zasilania spowodował w niedzielę chaos na stacji Eindhoven i Den Bosch. Ruch kolejowy został wstrzymany. Żaden pociąg nie opuścił dworca. Dotyczyło to kursów z Eindhoven do Tulburga i Den Bosch oraz w przeciwną stronę. Problemy rozpoczęły się o godzinie 10:50. Początkowo Holenderskie Koleje Państwowe (NS) liczyły, iż dość szybko uda się przezwyciężyć awarię i składy ruszą ponownie około godziny 13:15. Niestety dość szybko okazało się, że problem z elektryką jest na tyle duży, że jego usuniecie potrwa znacznie dłużej, niż pierwotnie zakładano.

Wraz z pojawieniem się awarii, przewoźnik podstawił autobusy, by pomogły one w komunikacji zastępczej. Szybko jednak się okazało, że natłok pasażerów jest zbyt duży, by można go było rozładować za pomocą autobusów. Ponadto odległości, jakie muszą pokonać pasażerowie, jak poruszający się autobus powodują, że nie wszyscy chcą decydować się na to rozwiązanie.

To była wyjątkowo pechowa niedziela dla podróżujących do lub z Eindhoven i Den Bosch.

Niepokojące informacje

Koczujących na dworcach pasażerów nie ucieszyły informacje kolejowego rzecznika prasowego, który po blisko 4 godzinach od wystąpienia awarii stwierdził, iż służby techniczne mają najprawdopodobniej problem z awarią zasilania sygnalizatorów i zwrotnic. Problem w tym, iż słowo „najprawdopodobniej” oznaczało, iż technicy nie znaleźli jeszcze wtedy przyczyny usterki i nie zaczęli naprawy. Dla pasażerów oznaczało to więc, że wcześniej niż o 16:30 nie uda im się opuścić dworca. Dopiero wieczorem udało się technikom znaleźć i usunąć usterkę, którą był uszkodzony kabel i wadliwe elementy znajdujące się w technicznej przy torach w Liempde.

Zbyt optymistyczne decyzje zarządu kolei

Cała sytuacja spowodowała, że na lokalnych dworcach działy się dantejskie sceny. Wszystko dlatego, że linia, na której doszło do awarii, należy do jednej z najczęściej używanych w regionie. Duża ilość pasażerów wraz z początkową pewnością, iż awarię da się usunąć w ciągu godziny- dwóch, spowodowała, że koleje nie zabezpieczyły już od samego początku odpowiedniej ilości autobusów. Ta chwila nieuwagi doprowadziła do tego, że na stacjach zrobiło się bardzo tłoczno. Dochodziło do ogromnego ścisku w poczekalniach, którego nie były w stanie rozładować nawet dodatkowe pojazdy na feralną trasę. Jedyną więc szansą na rozładowanie pozostało więc uruchomienie składów, a to przez wiele godzin nie nastąpiło. W efekcie niektórzy pasażerowie musieli spędzić na dworcu powyżej 3 godzin czekając na autobus lub inny pociąg.