Bomba w pociągu na stacji w Apeldoorn

Pechowy bomber, czyli człowiek pochodnia

Funkcjonariusze holenderskiej policji zatrzymali w niedzielne popołudnie człowieka podejrzanego o wprowadzenie zagrożenia bombowego i unieruchomienie pociągu na stacji Apeldoorn. W efekcie, oprócz rzeczonego składu, na kilka godzin kolejarze wstrzymali ruch do i z Gelderland. Stacja kolejowa w mieście została zaś ewakuowana.

Aresztowanie

Z racji na zagrożenie funkcjonariusze zdecydowali, by feralny skład nie wjechał bezpośrednio na perony stacji. Maszyna została skierowana na torowisko manewrowe kilkadziesiąt metrów dalej. To spowodowało lekkie zdziwienie pasażerów, którzy nadal znajdowali się w pociągu. Następnie do składu weszli policjanci, którzy aresztowali 42-latka z Rotterdamu.

 

Psy w pociągu

Następnie do akcji weszli saperzy z psami przeszkolonymi w wykrywaniu materiałów wybuchowych. Psie nosy, chociaż długo węszyły i obwąchały dosłownie każdy skrawek pociągu, na szczęście nic nie udało się im wytropić. W pociągu nie było żadnych niebezpiecznych materiałów. Gdy potencjalny bomber został zatrzymany, a skład sprawdzony, z pociągu ewakuowano pasażerów, po których podprowadzono specjalny autobus.

 

Paraliż kolejowy

Cała sprawa okazała się więc jednym wielkim, fałszywym alarmem. Alarmem, który jednak spowodował niemałą panikę i zamieszanie. Jak już wspomnieliśmy wyżej, służby bezpieczeństwa nakazały o 15:30 ewakuację stacji. Kolej musiała więc stanąć naprzeciw kryzysu i starać się organizować podróżnym komunikację zastępczą. Ruch pociągów wznowiono bowiem dopiero o godzinie 18:30.

 

Wiele pytań

Sprawa na pierwszy rzut oka może wydawać się błaha. Jak wskazują jednak pasażerowie pociągu, z ich punktu widzenia było śmiertelnie poważnie. Nikt ich bowiem o niczym nie informował. W pewnym momencie tylko pociąg zamiast na stację zjechał na bocznicę i tam się zatrzymał. Następnie stał tam przez pewien czas. O godzinie 17, gdy część pasażerów była nadal w pociągu a cześć otwarła drzwi i wyszła na torowisko, przy składzie pojawili się antyterroryści, którzy weszli do środka, skuli 42-latka i wyprowadzili go z pociągu. Nic nie mówiąc jednak pasażerom. To zaś wzbudziło jeszcze większe zamieszanie.
Policja przyznaje, iż podróżni mogli być skołowani. Tego jednak wymagały działania operacyjne. Nie można było przekazywać informacji osobom w wagonach, ponieważ te dotarłyby też do przyszłego aresztowanego, który mógłby chcieć się wymknąć. Nieoficjalnie mówi się również, iż chciano uniknąć paniki, w momencie, w którym policja przekazałaby wiadomość o potencjalnej bombie, a zarazem zabroniła opuszczania pociągu.