Smutne informacje dobiegają z Morza Północnego. Ratownikom udało się znaleźć dwa ciała zagonionych w czwartek marynarzy.

W niedzielę nurkowie Holenderskiej Marynarki Wojennej zeszli do wraku kutra rybackiego, który spoczął na dnie, na zachód od południowego krańca Texel. Gdy morze się uspokoiło na tyle, że nurkowanie nie było już niebezpieczne, zespół zszedł pod wodę sprawdzić znajdujący się na 12 metrach głębokości wrak trawlera.

 

Okazało się, że UK165 „Lummetje” poszedł na dno wraz ze swoją załogą. Na pokładzie, w sterówce jednostki odnaleziono dwa ciała. Oba zostały wyłowione i przewiezione na ląd. W niedzielę miała miejsce bardzo nieprzyjemna dla rodziny sytuacja, jaką było rozpoznanie ciał 41 i 27-letniego marynarza z Urk, przez ich najbliższych.

 

Pomimo tego, że całe wydarzenie zakończyło się jednak tragicznie, niektórzy dodają, iż mogło być gorzej. Wydaje się to niemożliwe, jednak dla rodzin marynarzy dużo lepszą wiadomością jest informacja o śmierci męża, ojca, czy syna niż wiadomość o jego zaginięciu. Człowiek w takiej sytuacji żyje bowiem przez lata złudną nadzieją. A tak może się przynajmniej pożegnać z krewnym i urządzić mu normalny pogrzeb. Znalezienie ciała ma też wpływ na ewentualną wypłatę z polisy dla rodziny zmarłego. Wielu marynarzy wykupuje bowiem bardzo drogie ubezpieczenia, tak by gdy coś się stało, nie zostawić rodziny bez środków do życia. W przypadku zaś zaginięcia i braku aktu zgonu ubezpieczyciel mógłby odmówić wypłaty pełnej kwoty.

 

Podniesienie jednostki

Obecnie prowadzone jest dochodzenie mające ustalić, co było przyczyną zatonięcia „Lummetje”. Służby nie wykluczają nawet, iż dojdzie do podniesienia wraku z dna. Wszystko dlatego, że jednostka leży dość płytko w uczęszczanym rejonie żeglugowym, w którym dodatkowo prowadzone są połowy. Wrak ten mógłby więc rwać sieci i stanowić zagrożenie dla ruchu większych jednostek. Ponadto sieci znajdujące się na pokładzie kutra i te, które stawiała podczas feralnego rejsu, mogą stanowić zagrożenie dla morskiej fauny i flory w tym obszarze.

 

Tragiczny los kutra

Analizując wszystkie zebrane do tej pory informacje, można z dość dużą dozą prawdopodobieństwa przedstawić ostatnie chwile UK165. Ciała znalezione w sterówce, włączona radiostacja awaryjna i pusta szalupa mogą dowodzić, iż statek poszedł na dno w ciągu kilku minut. Katastrofy tej nie poprzedziło zaś żadne znaczące wydarzenie. Wszystko dlatego, iż marynarze sami nie wezwali sygnału S.O.S., a zrobił to system awaryjny. Ponadto ciała znaleziono w sterówce, co oznacza, iż nie próbowali oni raczej opuścić jednostki. Kolejna sprawa to znaleziona tratwa. Mogło ją zmyć z pokładu przez dużą falę. Wszystko to wskazywałoby więc, iż jednostka przewróciła się. Ewentualnie przechyliła tak mocno, iż szybko nabrała wody i poszła na dno w parędziesiąt sekund. Do takiej sytuacji mogło dojść np. gdy statek postawiło bokiem do fal z powodu awarii silnika lub błędu załogi. To jednak wszystko tylko dywagacje. Dokładną przyczynę zatonięcia poda prowadzone obecnie śledztwo.