Zostają na zimę w Holandii

Początek roku przyniósł ciekawe informacje z Holandii. Okazuje się bowiem, że Niderlandów nie chcą opuścić nie tylko pracownicy tymczasowi, którzy upatrzyli sobie tam szanse na lepsze życie, ale również… bociany.

Tak. Te biało-czarne, majestatyczne ptaki na czerwonych nogach mieszkają nie tylko w Polsce. Już za kilka lat może się nawet okazać, iż pozycja Polski jako europejskiej ojczyzny tych drapieżników może okazać się zagrożona. Co ciekawe, niderlandzkie boćki coraz częściej są tam widywane nie tylko w lecie, ale i zimie. W ostatnim czasie wielu kierowców krainy tulipanów udostępniało w mediach społecznościowych zdjęcia tych długonogich ptaków widzianych nie tylko w gniazdach na słupach czy starych kominach, ale i kroczących po polach. Czy ptaki te nie powinny znaleźć się w Afryce?

 

Z bociana w gęś

Praktycznie każde dziecko wie, iż bociany powinny odlatywać na zimę do Afryki. W Polsce przylot tych ptaków, podobnie jak jaskółek, oznacza nadejście wiosny. W Holandii zaś bociany coraz częściej zamieniają się w gęsi. Brzmi to może dziwnie, ale chodzi o długość lotów. Holenderskie bociany na skutek ocieplania klimatu potrafią coraz łatwiej przeżywać niderlandzkie zimy. Dzięki temu, zamiast migrować tysiące kilometrów i narażać się na trudną i pełną niebezpieczeństw trasę nad Morzem Śródziemnym i Saharą do miejsc zimowania w Afryce, postępują podobnie jak gęsi. Nie przelatują tysięcy, a setki kilometrów, by znaleźć się w cieplejszych regionach Holandii.

Owszem, część zwierząt nie odlatuje z powodu osłabienia, chorób czy urazów. Jeszcze kilka lat temu to właśnie takie ptaki stanowiły większość zwierząt zimujących. Obecnie zaś stanowią one tylko niewielki procent skupisk takich jak ponad stuosobnikowa grupa dostrzeżona 30 grudnia w Meppel, w Drenthe.

 

Człowiek

Ornitolodzy zwracają uwagę jeszcze na jedną dość istotną kwestię. Holandia pełna rzek, kanałów i terenów podmokłych obfitująca w mnogość pokarmu dla drapieżników powinna być rajem dla bocianów. Tymczasem jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych holenderki bociek był zagrożony wyginięciem. Wtedy to ekolodzy naliczyli się na terenie całego kraju tylko 10 par lęgowych tych ptaków. Wszystko to było spowodowane DDT. Pestycyd ten używany w rolnictwie od kilku dekad bardzo dobrze zwalczał owady, dzięki temu poprawiał efektywność prowadzonych upraw. Niestety związek ten okazał się w dłuższej perspektywie toksyczny. Co ważne, akumulował się on w dalszych częściach łańcucha pokarmowego. Znajdowano go nie tylko u gryzoni żywiącymi się owadami, czy u drapieżników polujących na małe ssaki, ale nawet u człowieka. Pojawiał się on nawet w mleku karmiących matek. W efekcie zakazano jego użycia w 1973. To jednak nie wszystko. Wybicie owadów na polach zachwiało łańcuchem pokarmowym i w rezultacie doprowadziło do głodu wśród drapieżników takich właśnie jak bociany.

 

Wzrost populacji

Zakaz DDT oraz wzięcie pod ochronę bocianów spowodowało, iż gatunek ten znów zaczął rozwijać się w Niderlandach. Obecnie mówi się, iż populacja liczy około 1100 par, które co roku wychowują od 3 do 5 młodych. Dzięki temu już niedługo populacja tego ptaka w Holandii osiągnie poziom wyższy niż 100 lat temu. Wzrost liczby bocianów powoduje też efekt skali. Ornitolodzy wskazują, iż tylko 1 na 5 osobników wybiera zimę w Holandii. To jednak wystarcza, by mieszkańcy krainy tulipanów mogli zobaczyć dużo więcej ptaków niż jeszcze np. 15 lat temu. Dlatego też niektórym wydaje się, iż wszystkie „klekotki” zostały w Królestwie Niderlandów.

 

Chcesz poznać inne informacje z Holandii? Odwiedź naszą stronę główną.