Zamówienia AliExpress – prosto z Chin na belgijski śmietnik

Zamówiliście ostatnio coś z AliExpress, ale przesyłka pomimo upływu czasu, do Was nie dotarła? Być może pozostałości waszej paczki znajdują się na dzikim wysypisku w Liège.

Urban Exploration to ostatnio coraz modniejsze hobby w Europie. Wielu turystów porzuca znane, popularne miejsca i udaje się w rejony, o których człowiek zapomniał. Ludzie tacy, nazywający się odkrywcami, eksploratorami lub poszukiwaczami przygód, penetrują opuszczone fabryki, domy, pałace, umocnienia, kopalnie i inne obiekty architektury miejskiej, które dawno zostały porzucone przez człowieka. Hobby to wymaga dobrej kondycji, odwagi i odrobiny szaleństwa, gdyż poszukiwacze ci czasem wchodzą w miejsca, w które normalny człowiek nigdy, by się nie zapuszczał. Adrenalina i chęć poznania nowego jednak zwykle wynagradzają im to ryzyko.

Jeden z takich właśnie eksploratorów był w drodze do huty stali w belgijskim Liège, gdy na opuszczonym terenie natknął się na ciężarówkę.

Tu nikogo nie powinno być

W rejonie zapomnianego dawno kompleksu nikogo nie powinno być. Ku zdziwieniu odkrywcy wokół ciężarówki krzątali się jednak ludzie. Wszyscy ubrani w rękawiczki, przeglądali zawartość dziesiątek pudełek. Gdy zobaczyli eksploratora z aparatem fotograficznym w dłoni, uciekli.

To było dość dziwne. Zwykle to właśnie przedstawiciele Urban Exploration uciekają przed ochroną, zarządcą nieruchomości czy stróżującymi psami. Dlaczego tu było inaczej. Gdy mężczyzna podszedł bliżej, zobaczył ze wokół maszyny walają się dziesiątki otwartych pudełek. W kartonach tych można było znaleźć wszystko od ramek na zdjęcia, przez akcesoria erotyczne, po ręczniki ze zdjęciami rodziny

Przesyłki z AliExpress

Tym, co łączyło wszystkie te przedmioty, był nadawca, AliExpress. Wyglądało więc na to, iż uciekający przed mężczyzną ludzie to byli najzwyklejsi złodzieje, którym wpadła w ręce przyczepa z przesyłkami z "kraju środka". Gdy obszedł pojazd, tylko utwierdził się w tym przekonaniu. Plandeka naczepy była rozcięta. Auto zaś nie miało tablic rejestracyjnych. Co mogło świadczyć, iż nie tylko paczki, ale cały samochód padł ofiarą rabusiów. Zwiedzanie huty musiało więc poczekać. Eksplorator Jan van der Kraan wezwał policję.

Lokalne problemy

Nie obyło się jednak bez problemów. Funkcjonariusze w belgijskim Liège mówią tylko po francusku. To zaś okazało się barierą nie do przejścia dla dzwoniącego. Van der Kraan zadzwonił więc na komendę do Riemst. Tam udało się porozumieć, ale funkcjonariusze powiedzieli, iż to nie ich region i nie zajmą się tą sprawą. Po kilku bezowocnych telefonach mężczyzna w końcu się poddał.

Medialny szum

Na chwilę obecną nie wiadomo więc, czy belgijska policja zajęła się tą sprawą i czy np. policzyła paczki i ustaliła ich odbiorców. Nie wiadomo również, co stanie się z powstałym w rejonie huty śmietnikiem. Jedynce co udało się na chwilę obecną ustalić to to, iż paczki miały trafić do odbiorców w Holandii i Niemczech. Wiele wskazuje jednak, iż po szumie, jaki wywołał post mężczyzny w mediach społecznościowych zarówno po holenderskiej i belgijskiej stronie granicy, policja zajmie się jednak tą sprawą.