Wielki sukces i wielkie wyzwanie, wywiad z Moniką Stępień, reżyserką Samen.pl
To była polska sobota w Tilburgu. W tamtejszym kinie Pathe odbyła się premiera ostatniego odcinka, pierwszego sezonu serialu Samen.pl, połączona z uroczystą galą podsumowującą dokonania całej ekipy na planie produkcji. Dziś, gdy emocje już trochę opadły rozmawiamy z Panią Reżyser Moniką Stępień o tym, co było i o tym co miejmy nadzieje, będzie w niedalekiej przyszłości.
K.S. We wstępie napisaliśmy, iż emocje nieco już opadły, ale czy to prawda? Czy może nadal żyje Pani adrenaliną z sobotniej gali, a na odpoczynek jeszcze przyjdzie czas?
M.S. Ktoś mi ukradł kilka dni bo wciąż myślę, że to było zaledwie wczoraj... Niesamowite emocje. Do tej pory odsypiam, bo w weekend premiery ani ja, ani Edmund (autor zdjęć) nie mogliśmy spać.
Sobota to był polski dzień w Tilburgu imprezę można bez dwóch zdań uznać za udaną. Czy gdy na planie Samen.pl miał miejsce pierwszy klaps, przypuszczała Pani, iż tak to się zakończy? Czerwonym dywanem i kreacjami rodem z sali balowej. Czy ekipie towarzyszyły takie same emocje jak podczas pierwszej projekcji? Nie wiem bowiem, czy nasi czytelnicy wiedzą, ale pierwszy, pilotażowy odcinek serialu został również wyświetlony w tym samym kinie, by przekonać się co o projekcie myśli grupa fokusowa odbiorców, do której jest on skierowany.
Po kolei, bo tyle tych pytań że nie nadążam 😊 Od dnia pierwszego zarówno ja jak i Edmund wiemy, że tworzymy historię. To ogromna odpowiedzialność. Oboje czujemy powagę projektu i wiemy, że to dopiero początek tej pięknej drogi. Faktycznie pilotażowy odcinek pokazaliśmy w Pathe Tilburg i mamy do tego miejsca sentyment. Wpuścili nas wtedy mimo pandemii i restrykcji. To było wydarzenie na 50 osób (co trzeci fotel mógł być zajęty) więc to nie porównywalna skala. Tegoroczna premiera to wydarzenie na 300 osób z gośćmi specjalnymi, na obecności których nam bardzo zależało. Rok temu nie mieliśmy nic do stracenia, pokazaliśmy coś i czekaliśmy na feedback. Teraz ludzie już wiedzieli po co przychodzą i bardzo nie chcieliśmy ich zawieść.
Podczas gali w fotelach zasiadły również VIP’y. Producenci, krytycy filmowi i dziennikarze. Ich obecność na pewno podnosi rangę wydarzenia. Jakie jednak są ich odczucia? Czy w ich oczach pierwszy sezon odniósł sukces? Jak w rozmowach z Panią wypowiadali się o projekcie?
To jest tak niesamowite doświadczenie, gdy pokazujesz swoje dzieło ludziom z branży, tuzom. Czułam się trochę jak inżynier stojący pod wybudowanym przez siebie mostem, w czasie gdy nadjeżdżają ciężarówki pełne piasku... I proszę sobie wyobrazić, wychodzimy na scenę a oni, we trójkę wstają i biją nam brawo na stojąco. Niebywałe. To już chyba mówi samo za siebie.
Mówi się, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Zwłaszcza wizyta Rinke Rooyens’a (holendersko-polski producent, reżyser i scenarzysta programów telewizyjnych), pozwala snuć domysły. Czyżby serial miał trafić do szerszego grona odbiorców? Czyżby miał się ukazać w niderlandzkiej telewizji? W końcu bowiem wielu Holendrów również mogłoby się utożsamiać z bohaterami serialu. A może Samen.pl zadebiutuje w serwisach streamingowych, na jednej z popularnych platform? Jakie są plany na przyszłość? Bo wiemy, że drugi sezon na pewno powstanie.
Sezon 2 na pewno powstanie, to fakt. Czy na takich samych zasadach jak poprzedni? Raczej nie bo byśmy zbankrutowali. Aby drugi sezon był jeszcze lepszy (a tylko pod takim warunkiem się za niego weźmiemy) musimy trafić do szerszej grupy odbiorców. Od początku marzyliśmy o platformach streamingowych lub stacjach telewizyjnych. Samen.pl już regularnie pokazuje holenderska stacja Feel Good TV (region Haaglanden) w poniedziałki, czwartki i soboty o 16:00 i 20:00. Ale celem jest produkcja całego sezonu na zlecenie stacji TV/platformy. Wtedy człowiek może się skupić na produkcji zamiast na finansach. Dostajemy budżet i widz nie musi czekać pół roku na kolejny odcinek... Pamiętajmy, że my nagrywaliśmy tylko w weekendy. Nasi aktorzy mają rodziny, chodzą codziennie do pracy i my musieliśmy się wstrzelić gdzieś pomiędzy. Aby taką platformę do siebie przekonać, trzeba pokazać, że ludzie ten serial oglądają, lubią i o nim rozmawiają. Dlatego prosimy zawsze o udostępnianie, bo im więcej osób zobaczy tym lepiej.
Nowy sezon to też pewnie nowe castingi, nowa fabuła. Ma Pani już w głowie jakiś jej zarys, czy tak jak w pierwszym sezonie tą będzie dyktować poniekąd samo życie i często ludzie pojawiający się na przesłuchaniach, którzy przychodzą z własnymi historiami?
Zarys jest. Główne postaci już mamy i kilka drugoplanowych przesunie się na pierwszy plan. Castingi wyłonią dodatkowych aktorów, ale nie ukrywam, że zarys fabuły jest już zaplanowany. U nas w serialu przeważnie wchodzi się z castingu najpierw do tylnego rzędu. Dopiero po pierwszych scenach wiemy, kto jak radzi sobie z presją i ciężką pracą.
Wróćmy teraz na chwilę do pierwszego sezonu. Podczas gali widzowie mogli obejrzeć zarówno pierwszy jak i ostatni odcinek. Wszystko, by zobaczyć rozwój ekipy i aktorów. Czy oglądając wtedy epizod pilotażowy, posiadając za sobą doświadczenie zdobyte podczas całego sezonu, pojawiły się myśli, że można to było zrobić inaczej, lepiej?
Zawsze tak się dzieje i dopóki tak się dzieje to dobry znak, bo to znaczy, że nie stoimy w miejscu, a się rozwijamy. W pierwszym odcinku jest sporo błędów. (Np: Filip rzuca brązową poduszką, a dolatuje biała...) Mało osób to zauważa na szczęście, a my się z tego już tylko śmiejemy...
Jako „matka” kocha Pani zapewne wszystkie „dzieci”, czy jest jednak odcinek lub scena, którą uważa Pani za najlepszą i w drugą stronę, czy jest taka, którą by Pani całkowicie przerobiła? Nie mówimy tu oczywiście o grze aktorskiej, a o scenariuszu.
Każdy z nas ma swoją ulubioną scenę i taką, w której by pogmerał... Moją najukochańszą sceną jest shisha bar. Co się przy nagrywaniu uśmialiśmy, to nam nikt nie zabierze. Scena, którą chciałam zmienić była ta, nagrywana w Bredzie, na cmentarzu. Gdy dostałam pierwszą wersję, to krzyczałam, że za długa, że widzowie wyłączą, że nudno się robi... ale potem jak ludzie pisali że przepłakali całą scenę, że piękna, że majstersztyk, to się dowiedziałam, że owszem wiem co ludzi bawi, ale nie wiem co nudzi, na szczęście...
Dzięki przygodom krytyka filmowego Tomasza Raczka z „podróżami międzyplanetarnymi” na lotnisku w Schiphol, wielu internautów dowiedziało się o Samen.pl. Czy władzom lotniska wypada wysłać list z podziękowaniami za doprowadzenie do tak ogromnych kolejek? 😊
Hahaha, to była dość zabawna historia. Postanowiliśmy być tam razem z Tomkiem i przejść z nim przez ten horror. Dzięki temu zamiast frustracji było bardzo dużo śmiechu bo momentami to był Bareja w czystej postaci. Chaos na lotniskach to dzisiaj chleb powszedni a Tomek wiedział co robi pisząc tego posta, więc to do niego poszły podziękowania...
Tworząc serial na pewno spotkała się Pani, jak cała ekipa, z hejtem. Ten bowiem w sieci jest obecnie niestety nieunikniony. Tego typu zjawisko ma różne poziomy nasilenia i konstruktywizmu, czy jednak podczas tworzenia pierwszego sezonu pojawił się jakiś taki szczególnie zapadający w pamięć? Taki całkowicie oderwany od rzeczywistości, irracjonalny, wręcz groteskowo zabawny w swojej formie?
Hejtu mamy pod dostatkiem i nie mam z nim już problemu, bo dopóki jest to w miarę konstruktywna krytyka to ok. Jeśli natomiast ktoś ewidentnie ma za dużo wolnego czasu i zaczyna obrażać aktorów to usuwamy i blokujemy. Najczęściej takie komentarze zaczynają się od: „Nie widziałem, ale....”. Najczęstszym zarzutem tych co jednak zerknęli jest nadmierne obrażanie Polaków. Te osoby nie widzą, że główną postacią jest Jadzia, która przeczy stereotypom, że Filip też nie jest typowym cebulakiem. Czyli dokładnie połowa głównych bohaterów jest stereotypowa a połowa nie. Śmiejemy się również z Holendrów i jakoś nikt się na nas za to nie obraża. Polacy często nie mają do siebie dystansu - stąd te komentarze. No ale cóż. Jeśli SAMEN.PL cię obraża to tylko świadczy o tym że to nie jest serial dla ciebie.
Już na koniec, jak ten pierwszy sezon zmieni Pani życie? Fani proszą o autograf, pojawiają się listy od cichych wielbicieli? Czy może praca po drugiej stronie kamery pozwala pozostać jednak anonimowym? A właśnie, czy to jest faktycznie praca? Mówi się bowiem, iż ten, kto robi to co kocha nigdy nie przepracuje ani dnia.
Jacy fani? Jakie autografy...? Ja nie Grażyna! Ta to ma dopiero fanclub! Ja jestem totalnie anonimowa i bardzo się z tego cieszę, bo nie robię tego dla prywatnego rozgłosu i poklasku. Nie cierpię udzielać wywiadów na żywo, co zresztą widać, wystarczy obejrzeć kilka. Moje życie zmieniło się bardzo. Mam nową, ogromną rodzinę (obok - nie zamiast - starej) kochanych ludzi, którzy codziennie pytają czy mogą jeszcze jakoś pomóc. Wiedziałam od dnia pierwszego, że robimy coś ważnego z serialowego punktu widzenia, ale nie sądziłam, że to socjologicznie będzie to tak ciekawe zjawisko. Na obczyźnie nasi rodacy zazwyczaj się zwalczają. My, tutaj stworzyliśmy przecudowną, zgraną ekipę ludzi z pasją. Rodzina ma coraz więcej członków i miejmy nadzieję, że to zjawisko się rozprzestrzeni.
Jeśli zaś Państwo mają pytania do ekipy tworzącej Samen.pl zapraszamy już jutro na live na Facebooku, podczas którego twórcy będą odpowiadać na nadesłane pytania. Więcej informacji na ten temat znajdą Państwo w mediach społecznościowych serialu.
Z Panią Reżyser Moniką Stępień rozmawiał Krzysztof Skoczylas.
Wyświetl ten post na Instagramie