Wysłać pacjentów za granicę, niech tam ich leczą
Chyba każdy nasz rodak słyszał o kolejkach do lekarzy specjalistów lub długim czasie oczekiwania na zabiegi w polskich szpitalach. Z racji epidemii podobny problem dopadł również niderlandzką służbę zdrowia, która skupiła się na walce z COVID-19, kosztem, np. planowych operacji i zabiegów. W efekcie, w tamtejszym systemie powstały ogromne kolejki. Eksperci jednak już znaleźli rozwiązanie tego problemu i wiele wskazuje na to, iż rząd zgodzi się na ten pomysł. Nasz NFZ mógłby brać z nich przykład.
Opóźnienia
Jak wskazuje Holenderski Urząd Opieki Zdrowotnej (NZa), od marca 2020 roku w szpitalach Królestwa Niderlandów wykonano wedle szacunków od 340 000 do 380 000 mniej operacji niż oczekiwano. Wszystko na skutek epidemii, kiedy to priorytetem była walka o zdrowie i życie pacjentów, a wiele szpitali zmieniło się w jednostki zakaźne.
Gdy kryzys (przynajmniej na chwilę obecną), jest pod kontrolą, placówki medyczne zakasały rękawy i starają się nadrobić opóźnienia. NZa uważa, iż uda się w nadchodzącej przyszłości wykonać około 170 000 zaległych zabiegów. To jednak zbyt mało. Należy również pamiętać, iż do puli operacji do wykonania wciąż dochodzą nowe. Przez co czas oczekiwania na zabieg może nadal ulegać wydłużeniu.
Holenderskie ubezpieczenia
Jak rozwiązać ten problem? Ekonomiści służby zdrowia wskazują, iż pacjent, jeśli chce być szybko obsłużony, powinien udać się na leczenie poza granice Niderlandów. To samo może zrobić również polski pacjent. Diabeł jednak jak zwykle tkwi w szczegółach. Świadczeniodawca (firma ubezpieczeniowa) w Holandii, pokrywający koszt opieki zdrowotnej w znakomitej większości przypadków jest zobowiązany do tego, by zwrócić koszty leczenia za granicą, jeśli w Niderlandach okres oczekiwania na nie jest zbyt długi. Mówiąc prościej, wielu Holendrów może udać się do szpitali w Belgii czy w Niemczech. Zwłaszcza ten duży sąsiad krainy tulipanów wydaje się wyjątkowo kuszący, ponieważ tamtejsza służba zdrowia nie ma problemu zaległych pacjentów u siebie. Terminy są więc tam wyjątkowo kuszące.
Czemu nie jadą?
Czemu więc Holendrzy nie jadą się leczyć za granicę? Każdy pacjent, który „ucieka” ze szpitala w Holandii pomniejsza jego dochód. W efekcie nie ma czemu się dziwić, iż placówki medyczne niezbyt chętnie informują mieszkańców Niderlandów o tej możliwości. Nie chcą po prostu tracić pieniędzy, które przyszłyby wraz z wykonanym zabiegiem/operacją.
Nie wszyscy
Dlatego też ekonomiści medyczni wskazują, iż jeśli kogoś nie odstrasza wizja leczenia, np. w Dortmundzie, może starać się o termin w Niemczech. Zaznaczają jednak, iż między innymi ze względu na barierę językową oraz przesył danych medycznych, by z rozwiązania tego korzystały osoby z mniejszymi dolegliwościami. Skomplikowane procedury medyczne, wymagające później długiej rehabilitacji lepiej wykonywać jednak na miejscu w placówkach, gdzie leczyło się już latami.