Nielegalna broń w domu czwórki dzieci

Nielegalna broń w domu czwórki dzieci

Policja aresztowała holenderską parę, rodziców czwórki dzieci, po tym jak w ich domu odnaleziono dwie sztuki nielegalnej broni palnej. Posiadanie tego typu sprzętu bez pozwolenia jest niezgodne z prawem. W efekcie sąd nie powinien mieć żadnych wątpliwości. Ze względu jednak na historię rodziny owa nielegalna broń może wydać się w pełni zrozumiała, a obrona będzie mieć ogromne pole do popisu. Dlaczego?

Funkcjonariusze dokonali nalotu na dom wspomnianej szóstki 14 września. Weszli do budynku na Stormerdijk w Rotterdam-IJsselmonde po tym jak dostali cynk o konflikcie, który może być rozwiązany za po mocą broni palnej. W efekcie 28-letni gospodarz został natychmiast aresztowany przez policję i trafił za kraty. Co z resztą rodziny? Dom obecnie stoi pusty. Po tym jak nawiedzili go mundurowi, kobieta, którą dość szybko zwolniono po zatrzymaniu, wraz z czwórką dzieci wręcz zapadła się pod ziemię. Dlaczego, o co w tym wszystkim chodzi? Po co parze była broń?

 

Atak na dom

Aby zrozumieć całą sytuację, należy cofnąć się do 11 stycznia. Na początku roku rodzina mieszkała na Kronenburg. Owego feralnego dnia doszło jednak do niespotykanej sytuacji, która zmroziła całą okolicę. Pod budynek podjechał samochód z kilkoma osobami. Jedna z nich rzuciła kamieniem w okno sypialni, w której spały dzieci. Ów akt wandalizmu mógł doprowadzić do tego, iż malców poraniłyby kawałki szkła. To jednak nie było wszystko. Kilka sekund później przez uszkodzone okno miał przelecieć kolejny przedmiot. Tym razem nie był to jednak kamień, a granat. Na szczęście rzucający nieco się przeliczył i ładunek nie wpadł przez wybitą dziurę do środka, ale uderzył w resztki szyby i upadł na ziemię przed budynkiem, eksplodując przed drzwiami. Detonacja uszkodziła kilka domów i samochodów. Nikt na szczęście nie został ranny. Nagrania z kamer monitoringu pokazują, iż przestępcy chcieli rzucić kolejny grant. Z niewiadomych przyczyn próba ta kończy się niepowodzeniem, po czym cała czwórka szybko odjeżdża z miejsca ataku.
Kamień i granat to jednak niejedyny sprzęt, jakim dysponowali napastnicy. Jeden z nich miał również w rękach karabin maszynowy. Broń jednak się zacięła i nie otwarto z niej ognia.

 

Poszukiwania

Od stycznia policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie. W zeszłym tygodniu śledczy zatrzymali 34-latka, który mógł być jednym z napastników. Oprócz niego w rękach policji znalazł się również rzekomy kierowca prowadzący samochód przestępców. Ten znów miał doprowadzić śledczych do mężczyzny, który na nagraniu trzyma karabin maszynowy. W czerwcu aresztowano zaś 36-latka podejrzanego w sprawie, został on jednak zwolniony zaraz po przesłuchaniu. Prokuratura uważa jednak, iż może on być zamieszany w całe zajście.

 

Bronić

W efekcie możliwe, iż co najmniej jeden sprawca powiązany ze styczniowym atakiem nadal pozostaje na wolności. Wiedząc zaś, iż napastnicy nie mieli litości, chcieli bowiem zabić nawet dzieci, rodzice zaopatrzyli się w broń. Trudno bowiem liczyć na policję, która pomimo monitoringu przez ponad pół roku nie może zamknąć sprawy. Tak będzie najprawdopodobniej wyglądać linia obrony zatrzymanego 28-latka. Czy jednak sąd uzna ochronę własnych dzieci jako okoliczność łagodzącą? Trudno powiedzieć.