Wyrok dla kobiety, która upozorowała własne prześladowanie

Zagłodzili 17-dniowe niemowlę?

Jakiś czas temu pisaliśmy o sprawie mężczyzny, który został skazany na długą odsiadkę za stalking. Holender miał molestować obecnie 34-letnią Sanne. Mężczyzna cały czas upierał się, że to nieprawda. Nikt jednak mu nie uwierzył. Dopiero po latach, okazało się, iż miał rację, a kobieta sfabrykowała dowody. W tym tygodniu to ona stanęła przed sądem, który wydał wyrok w jej sprawie. Jaką karę usłyszała kobieta?

Zniszczone życie

Holender miał nachodzić, znęcać się nad Sanne. Prokuratura uwierzyła w zeznania kobiety. Ta zresztą miała dowody, dziesiątki wiadomości, które miał wysyłać do niej mężczyzna. W historię tę uwierzyli też niderlandzcy dziennikarze, którzy nagrali nawet materiał o tragicznym losie prześladowanej. Wszystko wydawało się bardzo proste. Młoda piękna kobieta i mężczyzna, który chciał ją mieć, a nie mógł, więc zmienia jej życie w koszmar. Koszmarem okazało się jednak życie mężczyzny, kiedy trafił do więzienia. Przez cały proces mówił, że jest niewinny. Nikt mu jednak nie wierzył. Aż do czasu. Im dłużej bowiem kobieta grała ofiarę, tym bardziej niespójna stawała się jej historia. W końcu prawda wyszła na jaw, trzeba było jednak lat.

 

Fałszywe dowody

Jak się okazuje kobieta w 2017, a także w 2020 i 2021 roku składała fałszywe zeznania w sprawie rzekomego stalkera. Oskarżała go przed sądem i prokuraturą o grożenie, molestowanie czy znieważenie. Miała ku temu dowody, listy, smsy, wiadomości w mediach społecznościowych itd. Początkowo dowody te nie wzbudziły niczyich wątpliwości. Dopiero po latach, gdy prokuratura przyjrzała im się ponownie, okazało się, iż były one tworzone i wysyłane przez S., która podszywała się pod swojego oprawcę.

 

Motywacja?

Dlaczego kobieta to zrobiła, dlaczego zniszczyła życie niewinnemu człowiekowi? Dwójka ta faktycznie się znała. Lata temu poznali się w klinice, w której jej ofiara odbywała staż. Wtedy to mieli pokłócić się o leki. Czyżby więc była to wyrachowana zemsta? Wiele na to wskazuje.

Wyrok

Podczas procesu prokurator zażądał dla kobiety, za inscenizację własnego prześladowania, wprowadzenia w błąd organów ścigania i fałszowania dowodów kary 1,5 roku pozbawienia wolności. Z tego ostatnie 6 miesięcy ma być warunkowo zawieszone. Wyrok ten może wydawać się niski, ale oskarżyciel wziął tu pod uwagę, iż u 34-latki stwierdzono zaburzenie osobowości i zespół stresu pourazowego. Problemy te zaś sprawiły, iż w świetle prawa jest traktowana jako osoba mniej odpowiedzialna za swoje czyny, co jest okolicznością łagodzącą.
Oprócz tego prokuratura oficjalnie przeprosiła mężczyznę za to, iż spędził rok za kratami.

Sąd wydając wyrok w tej sprawie, zgodził się z żądaniem organu ścigania. Oprócz tego nałożył na Sanne S. pięcioletni zakaz kontaktu z pokrzywdzonym i nakaz leczenia psychiatrycznego w klinice otwartej.

 

Złamane życie

Wyrok ten ma słodkogorzki wydźwięk. Z jeden strony bowiem sprawiedliwość zwyciężyła. Ofiara jednak wskazała przez swojego prawnika, iż po tym co się stało, boi się i nie ufa ludziom. Ma problemy zdrowotne, a w nocy dręczą go koszmary. „Wszyscy wierzyli tej współczującej pielęgniarce, a nie jemu, pacjentowi psychiatrycznemu” – powiedział kiedyś poszkodowany. Obecnie nie wiadomo, czy Holender będzie domagać się odszkodowania za straty moralne i roczną, niesłuszną odsiadkę.

 

Źródło: AD.nl