Wykorzystywanie kierowców tirów do granic możliwości

Holenderski związek zawodowy FNV ostrzega, że w obecnej sytuacji związanej z kryzysem koronowym dochodzi do wykorzystywania kierowców transportu międzynarodowego. Tyczy się to w głównej mierze pracowników zatrudnionych w firmach transportowych z Europy Środkowej i Wschodniej. Czyli w dużej mierze Polaków.

Związek zawodowy FNV wraz z fundacją VNB i międzynarodową federacją związków towarowych i spożywców ITF i IUF zaprezentowały raport, z którego wynika, iż zatrudnieni w transporcie międzynarodowym są narażeni na znaczące pogorszenie warunków pracy. W ciągu ostatniego półrocza wyżej wymienione podmioty przeprowadziły badania dotyczące pracy zagranicznych kierowców tirów. Ankieta dotyczyła osób jeżdżących w transporcie międzynarodowym i będących mieszkańcami krajów Europy Środkowej i Wschodniej, którzy na co dzień podróżują po Europie Zachodniej, w tym rejonie Niemiec, Belgii, Holandii i Francji.

 

Granice możliwości

Jak wskazują badacze z FNV, ITF i IUB podczas zbierania materiału do badania rozmawiali z setkami kierowców. Ankieterzy docierali do pracowników zarówno na parkingach przy autostradach, jak i odwiedzali ich w siedzibach firm transportowych. Wszyscy oni wskazywali, iż w ostatnim czasie warunki pracy znacząco się pogorszyły. Kierowcy muszą często pracować i wyjeżdżać w trasę bez posiadania odpowiednich dokumentów. Często również za przewóz otrzymują minimalne stawki.

Oprócz tego, z racji na zwiększenie obrotów i kursów, przy tych samych zarobkach muszą pracować dłużej. Więcej czasu spędzają w kabinie tira, rzadziej widzą swoją rodzinę. Często są przemęczeni, pracują na granicy swoich możliwości, co może zagrażać nawet innym uczestnikom ruchu. Do tego dochodzi presja ze strony pracodawców. Część tirowców wskazuje, iż gdy domagali się podwyżki czy zwracali uwagę na nieprawidłowości, firmy groziły zwolnieniami i „wilczym biletem”. Środowisko to bowiem jest dość hermetyczne i po konflikcie z pracodawcą kierowca mógłby mieć poważne problemy ze znalezieniem zatrudnienia nawet u konkrecji.

 

Impas trwa

FNV zauważa, iż nie ma żadnej jednej, spójnej międzynarodowej korporacji, która gwarantowałaby równe poszanowanie praw pracowników transportu w całej Europie. Z tego też względu wiele firm, by być konkurencyjnymi, oferuje swoje usługi na zachodzie. Kierowca z Polski, Rumunii czy Węgier zarabiając w swoich rodzimych walutach, jest znacznie tańszy niż jego niemiecki czy holenderski odpowiednik. To zaś powoduje, iż w sytuacji, jaką mieliśmy obecnie, czyli przy zwiększonym zapotrzebowaniu na transport drogowy, ci w imię zysku i walki o pozycję lidera są wykorzystywani ponad siły. Sytuację tę widzi również rząd w Hadze. Politycy już wielokrotnie składali wnioski parlamentarne związane z systemowym rozwiązaniem tej sprawy.

Niestety wiele się w tej sprawie nie zmienia. Opór bowiem występuje po obu stronach barykady. Firmy korzystające z usług transportowych nie chcą polepszenia warunków pracy. Za tym poszłoby bowiem wydłużenie terminów albo zwiększenie kosztów dostaw. Firmy logistyczne również nie aprobują planów ujednolicenia rynku transportu międzynarodowego w Europie, ponieważ przestaną być konkurencyjni, a przez to stracą lwią część zysków. W takiej sytuacji nawet sami kierowcy, którzy nierzadko balansują na granicy prawa (np. ze względu na czas pracy), wolą pozostać przy obecnym status quo ciesząc się pewnością zatrudnienia. Sytuacja jest więc patowa.