Niebezpieczne kanały Apeldoorn

Holandia to kraj kanałów. Cieki wodne są tam tak popularne, iż praktycznie nikt nie zwraca na nie uwagi. One po prostu są i przecinają dzielnice, parki, biegną wzdłuż dróg. Jak jednak się okazuje część z nich stanowi niebezpieczne pułapki dla zwierząt i ludzi. Jednym z takich miejsc jest właśnie kanał biegnący w Apeldoorn.

Głos Polski już wielokrotnie informował o tragicznych w skutkach wypadkach, gdy samochód po kolizji czy utracie panowania przez kierowcę lądował w wodzie. W takiej sytuacji często pasażerowie, chociaż przeżyli zderzenie, giną. Toną nie mogąc wydostać się z pojazdu. Dlatego też powoli, ale jednak stale niderlandzkie władze starają się zabezpieczać odcinki dróg najbliżej wody.

Okazuje się jednak, iż nie tylko kanały przy drogach potrafią być niebezpieczne. Podobna sytuacja ma miejsce w parkach. Koronnym przykładem jest tutaj kanał w Apeldoorn. Nie jest on ani zbyt szeroki, ani zbyt wartki. Cechuje go jednak dość duża głębokość i bardzo strome brzegi. To zaś starczy by stał on się prawie że śmiertelną pułapką nie tylko dla zwierząt, ale i ich właścicieli.

 

Polacy na ratunek

Koronnym przykładem może być tu sytuacja z kwietnia 2018 roku. Wtedy to kobieta wybrała się na spacer ze swoim psem. Na ścieżce rozmawiała z napotkanymi ludźmi, gdy nagle kilka metrów niżej usłyszała plusk. Okazało się, iż jej golden retriver znalazł się w kanale. Trudno powiedzieć, czy sam do niego wskoczył, czy też obwąchując coś na brzegu, zjechał. Zwierzę znajdowało się jednak w zimnej wodzie i co gorsza, nie potrafiło się z niej wydostać. Kobieta postanowiła ruszyć pupilowi na pomoc. Przeprosiła rozmówców i powoli zeszła w dół nasypu-brzegu kanału. Niestety tam, gdzie cztery łapy nie znalazły przyczepności, nie znalazły też jej dwie ludzkie stopy. Kilka sekund później Holenderka pływała obok swojego psa. Kobieta, jak większość Holendrów, potrafiła dobrze pływać. Nie było więc ryzyka utonięcia, ale brak gruntu pod nogami i lodowata woda z każdą sekundą odbiera siły i nadzieję, że sprawa zakończy się szczęśliwie. Na szczęście na ścieżce wyżej pozostali rozmówcy kobiety. Widząc co się stało, starsza para pobiegła po pomoc. Udało im się spotkać dwóch Polaków. Silni mężczyźni za pomocą gałęzi i ludzkiego łańcucha wydostali z wody właścicielkę wraz z jej podopiecznym.

 

Pułapka w Apeldoorn

To nie pierwszy i ostatni tego typu przypadek w tym kanale. Podobne incydenty, na szczęście też zakończone happy-endem miały miejsce również w 2018, w 2010, czy całkiem niedawno w kwietniu 2020. Wszystkim udało wydostać się z wody, ale wszyscy potrzebowali do tego pomocy przechodniów. Informacje o tym dotarły w końcu do władz gminy. Ta słysząc o tych wydarzeniach, zapowiedziała, że w najbliższym czasie postara się zabezpieczyć kanał.

 

Schodki i barierki

Na chwilę obecną ciek ten jest bowiem śmiertelną pułapką. Jeśli ktoś się do niego zsunie, nie ma praktycznie możliwości wyjścia. Będąc po ramiona w głębokiej wodzie, nie ma jak złapać się za strome brzegi, by się na nie wspiąć. Trawa i inne delikatne rośliny uniemożliwiają pewne chwycenie się i podciągnięcie. Głębokość nie pozwala zaś odbić się od dna. W takiej sytuacji wystarczy, by ktoś wpadł do wody np. jesienną czy zimową nocą. Wtedy nie mogąc liczyć na pomoc przechodniów, jego szansę maleją prawie do zera. Z tego też względu władze zapowiedziały stworzenie co kilkadziesiąt metrów schodków, które pozwolą się wydostać i barierek chroniących przed upadkiem. Do tej jednak pory osoby, którym przydarzy się przymusowa kąpiel, muszą liczyć na pomoc pracujących w okolicy Polaków lub innych odważnych ludzi, którzy nie zawahają się zaryzykować własnego życia, by nieść pomoc innym.