Wykorzystała dzieci i uciekła do Niemiec
Kilkukrotnie na łamach naszego portalu opisywaliśmy sprawy kredytów studenckich, które często stają się kamieniem młyńskim przywiązanym do szyi młodych ludzi, wchodzących w dorosłość. Pewna Holenderka postanowiła jednak wykorzystać te zobowiązania, by godnie żyć i odciąć się od swoich dzieci.
Kobieta z Nijverdal, miejscowości we wschodnim rejonie Holandii, wpadła na dość chytry plan. Jako matka łożyła bowiem przez lata na wychowanie swoich trzech synów, płacąc za to tysiące euro. Gdy ci więc poszli na studia, postanowiła się „odkuć”. Jak to zrobiła? Po prostu bez wiedzy dzieci zaciągnęła na każdego z nich kredyt studencki. W sumie wzięła zobowiązanie na łączną kwotę około 160 tysięcy euro.
Pięć lat
Żacy dowiedzieli się o tym dopiero w 2016 roku, gdy nagle przyszło do nich pismo, z którego wynikało, iż każdy z nich ma do spłacenia po 57 tysięcy euro kredytu studenckiego. Pożyczki, której przez okres całej swojej edukacji nigdy nie zaciągnęli. Gdy młodzi ludzie podejrzewając oszustwo, zaczęli badać sprawę, okazało się, iż pożyczkę tę w imieniu dzieci wzięła ich własna matka. Co więcej „kochana mamusia” przez cały okres ich edukacji starała się skrzętnie tuszować informacje na ten temat. Ukrywała korespondencję z banku przed synami, a tam, gdzie trzeba było podawać nr. telefonu, zamiast komórek dzieci podawała domowy, mając pewność, iż pociechy, których nie ma w domu, go nie odbiorą.
„Sprawa się rypła”
Cała sprawa wyszła na jaw, gdy synów niespłacających rat zaczęły ścigać firmy windykacyjne. Tym w końcu udało się przekazać wspomniane wyżej pismo, a także dodzwonić na telefony komórkowe mężczyzn. Ci zaś z wielkim zdziwieniem dowiedzieli się, iż zalegają ze spłatą zobowiązań, które mieli zaciągnąć. Przerażeni tym faktem młodzi ludzie skontaktowali się z matką. Ta przyznała się im do tego, iż zaciągnęła długi na konto każdego z nich. Następnie zaś spakowała się, wyszła z domu i pojechała do Niemiec.
Okraść matkę
Kiedy to młodzi ludzie nagłośnili sprawę i poinformowali o tym prokuraturę, na jaw wyszły również inne przekręty finansowe mamusi. Okazało się, że kobieta najprawdopodobniej podszyła się pod swoją matkę i udając starszą, schorowaną osobę, zadzwoniła do banku, by ten wydał jej nową kartę kredytową. Karta przyszła wraz z kodem pin na podany adres. Kobieta ogołociła konto mamy z oszczędności życia, wyciągając ponad 60 tysięcy euro. Sprawa ta jednak nie miała dalszych konsekwencji, bo nie miał kto jej zgłosić. Staruszka zmarła.
Płacz i płać
Wróćmy jednak do prokuratury. Czy ta zaczęła ścigać kobietę? Czy pomogła młodym ludziom z ogromnym długiem? Otóż nie. Śledztwo zostało umorzone, ponieważ zdaniem oskarżyciela jest zbyt mało dowodów, iż za wszystkim stoi przedsiębiorcza mama. Nie można więc mówić o przestępstwie oszustwa. Co oznacza tyle, iż sąd nie może zabrać kobiecie pieniędzy, a jej dzieci muszą spłacać niezaciągnięty przez siebie kredyt.
Jaki z tego morał? Należy żyć dobrze z matką, pojawiać się częściej w domu i nie uczyć jej zbyt dobrze obsługi komputera, by korzystała z bankowości internetowej.