Wybuch bomby w Vlaardingen?

Pechowy bomber, czyli człowiek pochodnia

W piątkowy ranek, chwilę przed godziną dziewiątą, w mieszkaniach przy Van der Waalsstraat w Vlaardingen było słychać ogromny huk, a ułamki sekund później zatrzęsły się szyby. W jednym z bloków doszło do potężnej eksplozji, w której zginęły 2 osoby.

Nagły wybuch

„Akurat przygotowywałam śniadanie, gdy usłyszałam ogromny huk i zobaczyłam, jak drżą szyby w oknach. Teraz myślę, że nie było to mądre, ale zamiast się schować, podbiegłam do okna, zobaczyć co się dzieje” – wspomina jedna z mieszkających niedaleko kobiet. „Zobaczyłam, że na ulicy leżą kawałki szkła i elewacji a z jednego z mieszkań naprzeciwko zaczął wydobywać się dym. Natychmiast zadzwoniłam na policję. W tym mieszkaniu mogli być przecież ludzie”.

Służby ratunkowe bardzo szybko dotarły na miejsce zdarzenia. Przybyła nie tylko policja, ale również straż pożarna, pogotowie, a nawet wojsko. Ci ostatni zszokowali świadków. Widok mężczyzn w moro natychmiast spowodował, iż wielu zadało sobie pytanie: "Czy to była bomba?".

 

Zniszczone mieszkanie

Strażacy wchodząc do mieszkania, oprócz walki z pożarem musieli odgruzować stosy zniszczonych wybuchem mebli. Służby miały informacje, iż w mieszkaniu zameldowane były 4 osoby. Dwójka dorosłych i dwoje dzieci. Gdy po kilku metrach strażacy natknęli się na ciało kobiety, przeczuwali najgorsze. Chwilę później ich przypuszczenia potwierdziły się, ponieważ znaleźli zwłoki mężczyzny. Na szczęście nigdzie nie było ciał dzieci. Później okazało się, że malców nie było wtedy w mieszkaniu. Dlatego udało im się przeżyć. Gdy pogotowie wyniosło ciała zabitych, do akcji weszła policja i żandarmeria wojskowa. Rozpoczęło się śledztwo, mające na celu określenie co było przyczyną tej tragedii.

Już na samym początku można było powiedzieć, że doszło do ogromnej eksplozji. Wybuch nie tylko kompletnie zdewastował mieszkanie, ale również zniszczył przód budynku. Fasada po prostu zawaliła się pod wpływem eksplozji.

 

Hipotezy

Gdy eksperci badali zgliszcza mieszkania, „ulica” miała już własne poglądy na ten temat. Widok wojska oznaczał dla jednych to, iż w mieszkaniu tym żyli terroryści i budowali bomby. Inny tłumaczyli żandarmerie tym, iż mężczyzna musiał wyciągnąć z kanału magnesem niewypał i próbował go rozbroić. Trzeci tłumaczyli sobie obecność armii tym, że zabity mężczyzna był wojskowym. Odpowiedź na to pytanie mogłaby udzielić policja, ale stróże prawa nabrali wody w usta.

Część ludzi wskazywała jeszcze na ewentualny wybuch gazu lub implozje kotła centralnego ogrzewania.

Po kilku godzinach od eksplozji pojawiły się pierwsze nieoficjalne informacje. Służby wyniosły z budynku zwęglone, nadpalone kanistry, w których najprawdopodobniej znajdowała się benzyna. Ciecz ta sama w sobie jest łatwopalna, jednak jej opary są silnie wybuchowe. Być może mieszkańcy korzystali z niej przy zamkniętych oknach i całe mieszkanie wypełniło się niebezpieczną mieszanką. W takiej sytuacji wystarczyła tylko iskra.

Na oficjalny raport opisujący minuta po minucie to, co się działo przed wybuchem, będziemy musieli jednak jeszcze poczekać, aż policja i żandarmeria skończą swoje śledztwo.