Wszędzie tylko nie do szklarni
Rynek z czasem się zmienia. Jeszcze kilkanaście lat temu Polacy jechali do Holandii tylko, by pracować przy zbiorze truskawek na polu lub pomidorów w szklarni. Teraz zaś firmy ogrodnicze Westland cierpią na chroniczne braki kadrowe. Liczba wakatów jest wręcz bezprecedensowa. Brakuje rąk do pracy. Te zwykle zapewniali migranci, ale od pewnego czasu ich liczba drastycznie spada, ponieważ gastarbeiterzy wolą pracować w innych dziedzinach niderlandzkiej gospodarki.
Tragizm sytuacji producentów żywności widać najlepiej w południowej części Randstad. To tam bowiem firmy zatrudniające niewykwalifikowaną kadrę pracowniczą, np. centra dystrybucyjne odebrały pracowników rolnikom. Wedle szacunków obecnie w szklarniach ulokowanych w Westland pracuje 12 000 migrantów. Jest to spora liczba, ale przedsiębiorcy wskazują, iż bardzo trudno jest utrzymać tych ludzi. Czas kryzysu koronowego się już skończył, a gospodarka znów się rozkręca, w efekcie praca dla osób, które zbierają teraz pomidory, jest dostępna w wielu innych miejscach.
Centrum dystrybucyjne
Największym zagrożeniem dla szklarni są centra dystrybucyjne. Ogromny rozrost zakupów internetowych i ogólny bum zakupowy, jaki ma miejsce po pandemii, spowodował, iż również tam brakuje rąk do pracy. Kiedyś ludzie narzekali zarówno na pracę w szklarni jak i na pracę w magazynie. Teraz jednak, między innymi z racji wysokości zarobków, centra dystrybucyjne wygrywają tę batalię. Wielu migrantów, gdy ma do wyboru w obu miejscach, ciężką pracę woli wykonywać tam, gdzie nie jest gorąco i wilgotno, a co najważniejsze, tam, gdzie płacą więcej. Układy zbiorowe w centrach dystrybucji zapewniają bowiem wyższe zarobki niż w sektorze ogrodniczym. Mowa tu nawet o kwotach wyższych o 1 euro za godzinę. Dla Holendra nie wydaje się to dużo. Dla Polaka czy Rumuna, który przelicza to sobie na miesiąc i na lokalną walutę robi się z tego „haczyk”, na który warto się złapać.
Podwyżki płac
Czy więc warto ignorować sektor ogrodnictwa i rolnictwa? Niekoniecznie. Zwłaszcza teraz wiele agencji ma do obsadzenia setki wakatów, między innymi przy zbiorze i pakowaniu pomidorów w Westland. Brak rąk do pracy sprawia zaś, iż niektórzy farmerzy decydują się podnieść płace, tylko po to, by owoce nie zgniły na krzakach. Plantatorzy są chętni wydać kilka euro więcej, zwłaszcza gdy pracownik ma doświadczenie w tym co robi. Są to jednak nadal pojedyncze przypadki. Niemniej jednak w sektorze coraz głośniej mówi się o nowych uzgodnieniach zbiorowych, by znów być konkurencyjnymi dla migrantów.
Mieszkania
Wielu ekspertów wskazuje jednak na jeszcze jedną kwestię. Analitycy oprócz płacy biorą pod uwagę również miejsce zamieszkania pracowników. Z tym, często w przypadku pracy w szklarni czy na polu nie jest najlepiej. Tłok, ścisk, złe warunki. Zwłaszcza jeśli chodzi o interwencyjnych pracowników sezonowych przy zbiorach. Oprócz jakości ważne są też koszty mieszkania. Co z tego, że rolnicy dadzą podwyżki, skoro po odliczeniu kosztów lokalowych migranci zarobią mniej niż w centrum dystrybucyjnym. To bowiem, np. nowo postawione, dysponuje własnym, tanim hotelem robotniczym, przez co przybysze z Europy Środkowej na rękę dostają więcej. W efekcie ogrodnictwo i rolnictwo powinno zainwestować w miejsca do życia dla migrantów. Problem jednak w tym, iż ci w przypadku zbiorów na polach potrzebni są tylko na krótki okres czasu. Nieco lepiej wygląda sytuacja w przypadku szklarni. Niemniej jednak i tam baza nadal jest często duży problemem.
A gdzie Wam się najlepiej pracuje? Jakie oferty wybieracie? Szklarnie, magazyny, czy może, np. przemysł przetwórstwa mięsnego?