Władza ma przekazać swoje pensje na walkę z COVID-19

Królestwo Niderlandów to nie tylko obszar w Europie. W skład korony wchodzą również terytoria zamorskie, tak zwane obszary zależne. Już wkrótce bananowe życie na Wyspach Karaibskich może się zmienić nie do poznania. Wszystko za sprawą koronawirusa. Co ciekawe jednak najboleśniej mają odczuć to… politycy.

Curaçao, Aruba i Sint Maarten to zamorskie terytoria Holandii. Obszary te, chociaż na co dzień dysponujące ogromną autonomią, to jednak podporządkowane są w wielu obszarach władzom w Hadze. Zwykle większość interakcji odnosi się do kurtuazyjnych wymian poglądów, wizyt delegacji polityków, czy stawiania pomników tym, czy innym bohaterom narodowym. Wyspy te też często odwiedza Królewska Marynarka Wojenna podczas ćwiczeń. Mówią krótko, życie płynie tam jak na wyspy przystało. Powoli, spokojnie, wręcz leniwie.

 

Idylle tą w ostatnim czasie zburzył jednak koronawirus. COVID-19 dostał się na małe wulkaniczne wysepki i doprowadził do tego, że lokalne społeczności muszą radzić sobie z globalną plagą. Niestety większość tamtejszych budżetów nie jest w stanie podźwignąć tak dużych kosztów związanych z nagłą epidemią. W tej sytuacji niezbędna jest pomoc z kontynentu.

 

Drugi pakiet

Budżet Holandii przelał już na konta terytoriów zależnych pierwszą transzę pomocy. Obecnie dyskutowane są warunki drugiej. Rząd w Hadze negocjuje z władzami Curaçao, Aruby i Sint Maarten warunki pozwalające im się zakwalifikować do uzyskania pakietu wsparcia koronowego.

 

Dobry wujek

Problem w tym, iż negocjacje te nie przebiegają tak łatwo, jak by się można tego było spodziewać. Na wyspach nie ma sprawnie działającego budżetu. Niezbędne jest więc przeprowadzenie wielu reform, by usprawnić tamtejszy system. Karaibscy włodarze nie są jednak skorzy do takich działań, między innymi z racji tego, że sami inkasują do własnej kieszeni ogromną część publicznych pieniędzy. W zaistniałej sytuacji rząd w Europie zamiast stosować politykę marchewki, sięgnął po kij.

 

Coś za coś

Holandia obiecała przeznaczyć 370 milionów Euro na pomoc w walce z COVID-19, jeśli rządy i członkowie parlamentów przekażą na ten cel 25% swoich obecnych pensji. Podobnie mają postąpić urzędnicy państwowi, przekazując 12,5% swoich mocno zawyżonych dochodów. To jednak nie wszystko. Haga domaga się, by Curaçao stało się bardziej przejrzyste w sektorze finansowym, a Sint Maarten wdrożyło reformy emerytalne zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami. Oprócz tego dyrektorzy w państwowych spółkach na wyspach i ich konsultanci mogliby zarabiać maksymalnie 1,3-krotność wynagrodzenia premiera, a nie tak jak teraz inkasować niebotyczne sumy.

Genialne ultimatum

Jak można było się domyśleć, pomysły te nie spodobały się lokalnym władzom. Wiadomość o ultimatum została jednak szeroko rozpowszechniona w mediach. To zaś oznacza, iż wie o niej wyspiarska społeczność. To zaś dodatkowy bat na władzę. Jeśli decydenci nie zgodzą się na warunki, społeczeństwo dowie się, że ich przywódcy woleli większą wypłatę od zdrowia i życia swoich obywateli. Curaçao, Aruba i Sint Maarten mają do środy odpowiedzieć na propozycję z Hagi.