Wielka majówka kangura

Policja w Holandii musi codziennie mierzyć się z wieloma sprawami. Zaginięcia, porwania, strzelaniny czy wypadki drogowe, to dla nich chleb powszedni. Zdarzają się jednak również i bardziej „egzotyczne” sprawy.

Żart

„Na początku myślałem, że dyżurny po prostu sobie z nas żartuje. Kangur w Holandii? On jednak mówił śmiertelnie poważnie. Mieliśmy jechać, szukać kangura w okolicy Joosta van den Vondelstraata”. Tak, wspomina swoją reakcję na zgłoszenie jeden z policjantów z Winterswijk. Sytuacja ta miała miejsce w sobotę, 4 maja, gdy na lokalną komendę zadzwonili lekko rozbawieni mieszkańcy, informując, iż przed ich domami skacze kangur.

Wycieczka po mieście

Mały kangur, z gatunku wallaby, skał sobie spokojnie i skubał krzewy na początku w centrum miasta. Następnie ,według zeznań świadków, przemieścił się w stronę Joost van den Vondelstraat, gdzie „zwiedzał” tamtejsze posiadłości. Tam właśnie zwierzak miał swój pierwszy w życiu kontakt z holenderskimi funkcjonariuszami policji. Przybyły na miejsce patrol chciał zajść zwierzę z dwóch stron i łatwo złapać ssaka. Kangur postanowił jednak nie kończyć wycieczki i bez większych trudów wymknął się policyjnej obławie. Wystarczyło kilka susów i futrzak był już daleko od goniących go mundurowych.

Media społecznościowe

Wiadomość o kangurze hasającym po holenderskich przedmieściach, ma ogromny potencjał viralowy (czyli do oddolnego, szybkiego rozpowszechniania się). Ludzie w mediach społecznościowych, chętnie dzielą się tego typu ciekawostkami i śmiesznostkami. Dlatego też zdjęciami torbacza posłużyli się również stróże prawa. Instagram i Facebook zapełniły udostępnienia policyjnych postów, o poszukiwaniach „rodziców” małego kangura. Zwierzę stało się lokalną gwiazdą. Niestety rozgłos nie przyniósł spodziewanych rezultatów. Wielu wskazywało na pobliską farmę i mini zoo, jednak tamtejsi właściciele mają wszystkie swoje zwierzęta.

Skaczący torbacz stał się hitem lokalnych mediów.

Nie oznacza to jednak, że internetowe poszukiwania spełzły na niczym. Do policjantów zgłosili się hodowcy kangurów oraz pogotowie dla zwierząt. Wyrazili oni chęć pomocy w akcji schwytania zwierzęcia i ewentualne wsparcie eksperckie w sprawie tego ssaka.

Odstrzał

Kolejne nieudane próby pojmania kangura spowodowały, że policjanci, wraz ze służbą weterynaryjną, będą chcieli odstrzelić zwierzę. Wszystko oczywiście za pomocą strzałek ze środkiem usypiających. Za rozwiązaniem tym przemawia nie tylko pragmatyzm, wskazujący, iż człowiek nie dogoni kangura. Ważne są także kwestie bezpieczeństwa poszukujących go ludzi. Ssak ten potrafi bardzo silnie kopnąć, czynią, pomimo swoich małych rozmiarów, krzywdę człowiekowi. Po trzecie z każdym dniem rośnie ryzyko, że zwierzę zrobi sobie krzywdę. Powiesi się na jednym z płotów lub zostanie potrącone przez samochód. Uśpienie i przetransportowanie do zoo jest więc najrozsądniejszym rozwiązaniem. Tam zaś będzie bezpiecznie czekać, aż odbiorą go jego ludzcy „rodzice”.