Walki pod szpitalem w Hadze z powodu śmierci pacjenta

Pierwszego listopada funkcjonariusze policji w Hadze obstawili wejście do jednego z tamtejszych szpitali. Obawiano się potężnej awantury, a być może nawet paraliżu pracy jednostki i zamieszek pod szpitalem. Wszystko z powodu śmierci jednego z pacjentów.

Ostatnie pożegnanie

Koronawirus jest sprawcą wielu rodzinnych tragedii. O części z nich codziennie informują media, podając dobową liczbę ofiar COVID-19. Wirus ten jednak przyczynia się również do wielu innych tragicznych sytuacji, takich jak te mające miejsce na Els Borst-Eilersplein w Hadze.

Pierwszego listopada w szpitalu odchodził ktoś śmiertelnie chory. Pacjent gasł w oczach. Z każdą chwilą było widać, iż jego stan jest coraz gorszy i nie ma szans na ratunek. Osoba ta była pogodzona ze światem i swoim losem. Przed śmiercią chciała jednak pożegnać się ze swoją rodziną. Powiadomiono więc najbliższych krewnych. Chwilę później pojawił się problem.

 

Wrzaski pod szpitalem

Ze względu na środki bezpieczeństwa związane z epidemią koronawirusa na oddział do umierającego mogło wejść zaledwie tylko kilka osób. Absolutnie najbliższa rodzina. Krewnych przybyło zaś dużo więcej. Najprawdopodobniej informacja o ostatnich chwilach chorego spowodowała, iż do szpitala zjechali się wszyscy krewni mieszkający w okolicy. W efekcie w holu szpitala pojawił się mały, poddenerwowany i załamany tłum. Ludzie chcieli udać się na górę, by podziękować umierającemu za to, co zrobił dla nich w życiu. Niestety nie było im to dane.

Widząc zbiorowisko osób postronnych, interweniowała ochrona placówki medycznej. Wyprosiła ona zebranych, powołując się na obostrzenia koronowe. Ludzie znaleźli się na zewnątrz. Wielu przyjęło to z pewnym niesmakiem, ale zrozumieniem. Wrzask podniósł się dopiero wtedy, gdy okazało się, że szpital zamknął przed nimi drzwi. Wszystko po to, by rodzinna umierającego nie mogła dostać się z powrotem do środka. Obsługa wpuszczała innych przychodzących, ale grupie krewnych kategorycznie odmawiano. Tego było już za dużo.

 

Policja

Rozpatrz wraz z bezsilnością przerodziła się w agresję, na szczęście jednak tylko werbalną. Sytuacja, zdaniem pracowników, zaogniła się jednak do tego stopnia, iż zdecydowano wezwać policję na pomoc. Funkcjonariusze stanęli przed wyjątkowo trudnym zadaniem. Ludzie szturmując szpital ewidentnie łamali prawo. Z drugiej jednak strony nie za bardzo można było im się dziwić. W pewnym momencie z pomocą mundurowym przyszedł jeden z najbliższych członków rodziny. Człowiek ten przekazał zebranym pod szpitalem, iż ich krewny zmarł i prosi, by uszanować jego pamięć i postępować wedle wytycznych policji. Teraz jest bowiem czas na żałobę, a nie walkę i krzyki. Po chwili takich tłumaczeń zebrani pod szpitalem w smutku rozjechali się do domów.