W Holandii zniknęło ponad 1600 dzieci

O holenderskich obozach dla emigrantów, ubiegających się o azyl wspominamy głównie z racji zatrzymań „pasażerów na gapę” lub agresywnych cudzoziemców z Afryki. Ostatnie dane pokazują jednak jeszcze jedną niebezpieczną statystykę.

Według najnowszych badań Centralnej Agencji ds. Przyjmowania Osób Ubiegających się o Azyl (COA) i organizacji opiekuńczej Nidos, w ciągu ostatnich kilku lat z ośrodków dla emigrantów znikło ponad 1600 dzieci. Najczęściej są to chłopcy w wieku od 14 do 18 lat. Służby nie wiedzą, co stało się z większością z nich.

 

To nie więzienia

Ośrodki dla emigrantów nie mają najczęściej sobie nic do zarzucenia. Wiele z nich mówi, że to nie są więzienia. Emigrant powinien przebywać na terenie ośrodka, ale nikt nie może go to tego zmusić. Nie ma wysokiego mury z drutem kolczastym. Większość mieszkańców wychodzi rano na spacer do miasta, czy na zakupy, a potem wraca na noc. Jeśli ludzie zachowują się poprawnie, nie awanturują się, nie ma żadnej formy przymusu. Nawet dzieci mogą opuścić teren placówki, bez mówienia dokąd chcą iść.

 

Co roku setki dzieci giną w Holandii bez śladu

 

Ucieczki

Co jednak sprawia, że dzieci tak często uciekają? Na pewno ogromna presja i strach. Pomimo tego, że gospodarze obiektów starają się zapewnić swoim podopieczny najlepszą możliwą opiekę, to często kwestie religijne, kulturowe czy nawet klanowe, powodują liczne napięcia wśród mieszkańców. Młodzież pozostawiona sama sobie często więc stoi przed wyborem. Podporządkować się zaistniałym warunkom, czy kierować się młodzieńczym buntem i stanowić samemu o własnym życiu. Na ten drugi wariant decyduje się w ostatnim czasie coraz więcej dzieci.

 

Złudne nadzieje

Wiele takich ucieczek spowodowanych jest kwestiami formalnymi. Część zatrzymanych w Holandii małoletnich ma rodziny w Wielkiej Brytanii, czy Niemczech. Z powodu braku dokumentów nie mogą jednak opuścić Niderlandów. Dlatego często decydują się na dalszą podróż na własną rękę, do wujka lub ciotki, gdzieś tam przed siebie. To jednak jest najlepsza możliwość.

Dużo częściej zdarza się, że młodzi chłopcy z Maroka, Algierii, Afganistanu, Erytrei i Syrii werbowani są przez gangi. Młodzi, oderwani od rodziny szukają poczucia więzi wspólnoty, którą dają właśnie organizacje przestępcze. Tacy nastolatkowie, niemający nic do stracenia, odpowiadają później za najcięższe zbrodnie dokonywane przez gangi czy mafię.

Pojedyncze dziewczyny i chłopcy trafiają też czasem dużo gorzej niż do gangów. Oszukani wizją połączenia z rodziną, lądują w agencji towarzyskiej lub co gorsza, zostają wykorzystani jako „konserwy”, dawcy organów, które po zużyciu po prostu się wyrzuca.

W odróżnieniu od swoich holenderskich rówieśników ich praktycznie nikt nie szuka.

Skala problemu

Wydawać by się mogło, w zależności od danych, grupa od 1600 do 2000 zaginionych dzieci emigrantów to niewiele. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że w 2018 roku wniosek o azyl złożyło tylko 1225 małoletnich. Okazuje się, że liczba zaginionych bez wieści jest znacznie większa niż ich roczny napływ do Niderlandów. Najgorsze jest jednak to, że w porównaniu z holenderskimi nastolatkami, ich rówieśników z Afryki Północnej i Bliskiego wschodu praktycznie nikt nie szuka.