Bohaterowie- Holendrzy walczący na Ukrainie po powrocie do kraju staną przed sądem?
Czy bohaterowie, Holendrzy, którzy pojechali na Ukrainę walczyć za wolność i demokracje przeciwstawiając się rosyjskiej armii, staną się przestępcami? Czy po tym jak chronili ukraińskie kobiety i dzieci, po powrocie do ojczyzny, czeka ich sąd i być może wieloletnie więzienie? W teorii tak.
Jak pisaliśmy kilka dni temu, na apel prezydenta Ukrainy odpowiedziały setki osób z całego świata. W grupie tej znaleźli się również między innymi holenderscy weterani walk w byłej Jugosławii, którzy nie chcą dopuścić, by w Charkowie lub Marynopolu stało się to samo co w Sarajewie. Z Holandii jadą zresztą nie tylko oni, również cywile lub byli wojskowi z innych jednostek szykują się, by wstąpić do międzynarodowego legionu na Ukrainie. Czy jednak jest to legalne?
Foreigners willing to defend Ukraine and world order as part of the International Legion of Territorial Defense of Ukraine, I invite you to contact foreign diplomatic missions of Ukraine in your respective countries. Together we defeated Hitler, and we will defeat Putin, too.
— Dmytro Kuleba (@DmytroKuleba) February 27, 2022
Nie
Holenderskie przepisy w tym zakresie są dość niejednoznaczne. Jak wskazują dziennikarze NOS: „Holendrzy oficjalnie nie mogą wstąpić do zagranicznej służby wojskowej”. Jest to dość zrozumiałe, nie licząc sławnej francuskiej legii cudzoziemskiej, by służyć w armii danego kraju, trzeba być obywatelem tego państwa. Nieco inaczej wygląda sytuacja z zawodową armią i oficjalnym przekazaniem dowództwa. Przykładowo, gdyby Holendrzy wysłali regularne jednostki na Ukrainę i te znalazłyby się pod tamtejszym dowództwem, byłyby podległe tamtejszej armii, ale walczyły z niderlandzką flagą na ramieniu. Tej sytuacji jednak nie ma co rozpatrywać. Ponieważ Holandia jako członek NATO nie wyśle tam swoich żołnierzy.
Cywile
Nieco inaczej jest w przypadku cywili. Tym formalnie Holandia nie może zabronić wyjazdu na Ukrainę. To jest prywatna decyzja danego człowieka, który sam decyduje o sobie. Jeśli człowiek ten ma przeszkolenie wojskowe, dysponuje odpowiednim sprzętem i umiejętnościami nie można mu zabronić jechać i walczyć w nieswojej wojnie. Niemniej jednak nie jest on w świetle prawa żołnierzem jednej z walczących ze stron, a cywilem z bronią.
Rząd mówi "zostańcie"
Skoro rząd nie może zabronić wyjazdu, stara się go odradzać. Minister obrony Kajsa Ollongren radzi Holendrom, aby nie przyłączali się do walki. „To bardzo niebezpieczne” – mówi pani polityk. Takiej negatywnej, bardzo ostrożnej postawie nie ma się bowiem czemu dziwić. Gdyby tacy ludzie zostali, np. pojmani Rosja można posłużyć się nimi, aby pokazać, iż „Zachód potajemnie wysyła wojska, by walczyć z Rosją”. W grę wchodzą więc kwestie związane z NATO i bezpieczeństwem Europejskim. Kremla nie będzie bowiem interesowało to, iż była to osobista decyzja poszczególnych osób. Proputinowska telewizja pokaże po prostu, iż to Holendrzy, Belgowie czy Polacy zabijają Rosjan.
Powrót do ojczyzny
Owe międzynarodowe napięcia to tylko jeden aspekt. Drugi dotyczy kwestii prawnych. Armia tak jak i policja mają w Holandii monopol na przemoc. Holender może zabić innego człowieka tylko w wyjątkowej sytuacji, obrony własnej, gdy bezpośrednio zagrożone jest życie jego czy innych osób w jego otoczeniu. Na zasadzie on lub ja.
W sytuacji konfliktu, w którym Holender nie musiał wcale się znaleźć, rodzi to dość poważne problemy natury prawnej. Jeśli będzie on zabijać wrogów na Ukrainie może stanąć po powrocie przed niderlandzkim sądem oskarżony o zabójstwa lub nawet morderstwa. Tak było 6 lat temu, gdy były żołnierz z Fryzji, został aresztowany przez policję, ponieważ walczył u boku kurdyjskiej grupy YPG przeciwko Państwu Islamskiemu. Człowiek ten pochwalił się w wywiadzie, iż zabił kilku bojowników.
W tym momencie sprawą zainteresowała się prokuratura. Były wojskowy został aresztowany pod zarzutem wielokrotnego zabójstwa. Sprawa ta zbulwersowała społeczeństwo. W obronie mężczyzny petycję podpisało 66 tysięcy osób, które uważały, iż za to, iż bronił on demokracji i walczył z terroryzmem, należy mu się nagroda, a nie kara. Holendra wypuszczono w końcu z aresztu (do skazania nie doszło), ale musiał oddać swój paszport.
W rozkroku
Sprawa jest więc, jak widać wyjątkowo delikatna. Z jednej strony rząd w Hadze i całe społeczeństwo popiera walkę o wolną, niepodległą Ukrainę. Z drugiej zaś prawo jest prawem i prokuratura musi działać. Dlatego też wydaje się, iż w przypadku obecnego konfliktu rząd i śledczy będą patrzeć przez palce. To znaczy, jeśli powracający do Holandii weterani nie będą chwalić się tym, co tam robili, to prokuratura nie będzie o to pytać.