Uciekł do Holandii, bo boi się o własne życie

Uciekł do Holandii, bo boi się o własne życie

Pełniący do niedawna funkcję dyrektora Surinamese Aviation Company (SLM), Paul de Haan wsiadł na pokład jednego z samolotów i uciekł z Surimanu do Holandii. Czemu to zrobił? Obecnie były już dyrektor twierdzi, że czuł się zagrożony we własnym kraju.

W minioną niedzielę szef SLM złożył rezygnację, stwierdzając, iż „sprzeciwiają mu się siły, które nie korzystają z restrukturyzacji linii lotniczych”. Ten „sprzeciw” miał zaś sprawić, iż jego praca stała się niemożliwa. Co doprowadziło do zrezygnowania ze stanowiska i rozstania się z linią lotniczą.

 

Lewe interesy

Tak wygląda oficjalne tłumaczenie byłego dyrektora tamtejszego przewoźnika. Warto jednak zwrócić uwagę na parę faktów, o których biznesmen nie wspomniał. Mężczyzna ten jest bowiem oficjalnie oskarżony o oszustwo przez parlament Surinamu. Jakoby ciągiem dalszych tych oskarżeń miało być to, iż były dyrektor otrzyma zakaz opuszczania kraju. Tak przynajmniej zapowiadały tamtejsze media. Jak jednak stwierdził De Haan to nie była prawda. Dlaczego? Przecież udało mu się wylecieć z rodziną do Holandii, lecąc przez Gujanę Francuską.

 

Ucieczka

Czy więc była to ucieczka? Tak. De Haan nie ma wątpliwości. Wskazuje jednak nie na motyw ewentualnej odpowiedzialności karnej,  jakiej chciał dla niego parlament, a na bezpieczeństwo swoje i swoich najbliższych. Przedsiębiorca miał otrzymywać groźby karalne, w tym informacje o planowanym wyroku na niego, wysyłane za pośrednictwem mediów społecznościowych. Dlatego też, by chronić życie swoje i swoich najbliższych zdecydował się udać do Królestwa Niderlandów

 

Atak na władze

Będąc już w krainie tulipanów, były dyrektor stwierdził, iż wszystkiemu winny jest rząd na wyspach. Ustami swojego prawnika stwierdził, iż „szokującym” jest, by posłowie nie posiadając rzeczowej wiedzy na temat jego działalności w liniach lotniczych, nie znając faktów, wyrażali swoje opinie jako prawdy objawione i zastaną rzeczywistość, przez co narażając jego samego i rodzinę na niebezpieczeństwo. Groźby pod jego adresem miały się bowiem pojawić właśnie po polityczno-medialnej nagonce.

 

Źródło: Nu.nl