Trumna z szafy

On jej nie zabił, ona sama się zapiła  

Holenderski sąd zakończył sprawę 66-letniego mężczyzny, który przez dwa i pół roku ukrywał ciało swojej zmarłej matki w domu, w Oirsbeek. Wymiar sprawiedliwości skazał go na dziewięć miesięcy więzienia.

Wyrok

Wczorajszy wyrok drugiej instancji jest wyższy niż ten, który rok temu wydał sąd w Maastricht. Wtedy to 66-latek został skazany tylko na pół roku więzienia. Wyrok ten nie zadowolił jednak obronny i doszło do apelacji. Dwa tygodnie temu, wygłaszając swoją mowę końcową, prokurator ponownie zażądał dla mieszkańca Oirsbeek kary pół roku pozbawienia wolności, z których dwa ostatnie miesiące miałyby być w zawieszeniu. Sąd nie przychylił się jednak do wniosku oskarżyciela. W poniedziałek wydał wyższy wyrok, aż dziesięciu miesięcy pozbawienia wonności, z których warunkowo może zostać umorzone pięć. Kara jest więc znacznie wyższa, a więzień spędzi w areszcie co najmniej miesiąc dłużej niż w przypadku wyroku sądu pierwszej instancji (tam również było 4+2 w zawieszeniu).

Pomysłowy Dobromir

Wyrok ten to pokłosie działań mężczyzny. Człowiek, po śmierci swojej matki, postanowił owinąć ją stretchem, tak by zwłoki się nie rozpadły. Następnie wykorzystał małą szafę jako trumnę. By jednak nie wydobywały się z niej brzydkie zapachy i płyny powstałe w procesie gnilnym, całe wnętrze spryskał uszczelniaczem- gumą, dzięki temu wnętrze było szczelne. Następnie ułożył tam owinięte w folię ciało matki, zamknął wieko- czyli drzwiczki i uszczelnił je. Całość zaś dla większego bezpieczeństwa owinął folią. Tak przygotowaną trumnę umieścił w sypialni. Potem przykrył ją kocem, a następnie położył na niej obrus. Dla niepoznaki, na tak przygotowanym meblu, postawił zestaw stereo.

Syn miał nikomu nie mówić że kobieta zmarłą. Wszystko po to by mógł opiekować się kotami.

Koty

Obrona w procesie wskazywała na zeznania oskarżonego. Ten mówił, iż to co zrobił było spełnieniem ostatniej woli jego 91 letniej matki. Miała ona, na kilka dni przed śmiercią w lecie 2013 roku, powiedzieć, iż chce zostać w domu. Jej syn ma zaś nikomu nie mówić, że kobieta zmarła. Wszystko po to, by mężczyzna nadal mógł tam mieszkać i zajmować się ich 12 kotami. Nie chciała też doprowadzić do tego, by jej syn żebrał. Człowiek ten bowiem nigdy nie pracował.

Prokuratura widzi tę sprawę jednak jako „zimną kalkulację finansową” oskarżonego. Dlatego też oprócz wyroku domagała się, by 66-latek zwrócił 70 000 euro nienależnie naliczonych świadczeń. Sąd w wyroku przychylił się do tego wniosku.

I znów koty

Cała sprawa wyszła na jaw 16 grudnia 2015 roku. Wtedy sąsiad poinformował policję, że coś jest nie tak z mężczyzną i jego matką. Faktycznie, przybyły na miejsce patrol odkrył kilka skrzyń pełnych kocich trucheł w piwnicy. Policjanci zaaferowani całą sprawą postanowili przeszukać również mieszkanie mężczyzny. Wtedy to znaleziono zwłoki jego matki.