Szukacie mieszkania w Holandii? Nie dajcie się nabrać

Obecnie rynek mieszkaniowy w Holandii przechodzi dość dużą metamorfozę. Epidemia i nowoczesna technika sprawiły, iż wiele nieruchomości ogląda się i wynajmuje przez internet. Działanie to często pozwala zaoszczędzić czas i pieniądze. Niestety jednak sieć umożliwia też na dużo łatwiejsze wprowadzenie w błąd i oszukanie wynajmujących. Na co należy najbardziej uważać?

Okazuje się, że na internetowych poszukiwaczy własnego M czekać może o wiele więcej niebezpieczeństw niż na tych, którzy „staroświecko” rozlepiają ogłoszenia i jeżdżą oglądać mieszkania. Stowarzyszenie Konsumentów ostrzega, iż po zbadaniu dziewiętnastu największych platform oferujących apartamenty i domy na sprzedaż lub wynajem, w wielu zastawione są wręcz sieci na nieroztropnych klientów.

Kalka

Jakie to są pułapki? Po pierwsze wiele ofert to zwykłe „kalki” na dużych platformach. Niektóre oferty są kopiowane od konkurencji, często bez ich wiedzy i zgody. Ogłoszenie to jednak nie jest wierną kopią 1:1. Witryny lekko je modyfikują, upiększają. Wszystko po to, by wyglądało to jak jedyna taka, wyjątkowa, niepowtarzalna oferta. Droga, ale warta swojej ceny. Należy więc się spieszyć, bo pojawiła się tutaj i zaraz pewnie zniknie. Dlatego też, by zabukować tę propozycję na wyłączność, potencjalni kupcy wysyłają zaliczkę na konto pośrednika.

Sytuacja ta może rozwinąć się na dwa sposoby. W pierwszym, sami zorientujemy się, że zostaliśmy oszukani, bo „oferta na wyłączność” jest w każdym serwisie. Druga kwestia to taka, iż zanim pośrednik, któremu zapłaciliśmy, dogada się z pośrednikiem, który wystawił ogłoszenie, to mieszkanie może zostać sprzedane już komuś innemu. Wtedy możemy zapomnieć o własnych czterech kątach oraz często i pieniądzach z zaliczki.

Mur płatności

Wielu poszukujących mieszkania, zwłaszcza na stronach pośredników, rozbija się o ścianę dodatkowych, ukrytych płatności. Początkowo wydaje się, iż ogłoszenia można przeglądać normalnie. Gdy jednak zaś chcemy skontaktować się z właścicielem, okazuje się, że aby strona wyświetliła numer, musimy zapłacić za padanie tych danych lub założyć płatne konto premium. Takie „opłaty rejestracyjne” pojawiły się w 12 z 19 przebadanych witryn.

Tutaj też czeka kilka niespodzianek. Wielu klientów daje się nabrać, iż rejestracja kosztuje tylko 1 euro. To niewielki wydatek. Po miesiącu jednak przychodzi do nas rachunek na kilkadziesiąt a czasem nawet na kilkaset euro. Wszystko dlatego, iż gdzieś małym drukiem w umowie widniało, iż 1 euro to opłata np. tylko za pierwsze 2 dni użytkowania lub za aktywację. Oprócz niej naliczany jest jeszcze abonament.

Oferta archiwa

Niejako z opłatami wiąże się jeszcze jeden popularny przekręt. Pośrednicy nie usuwają starych ogłoszeń lub dodają do nich nierzucające się w oczy hasło „oferta archiwalna”. W takiej sytuacji użytkownik zainteresowany mieszkaniem, wykupuje dostęp, dzwoni i dowiaduje się, że jego wymarzone M z ogłoszenia zostało już prawie rok temu sprzedane. Takie stare, nieaktualne ogłoszenia pozwalają też poprawić pozycję strony w wynikach wyszukiwania i chwalić się dużą liczbą mieszkań. To zaś przyciąga użytkowników. Z takiego triku korzystało 9 na 19 przeanalizowanych witryn.

Opłaty z kosmosu

Strony często manipulują również opłatami. Idealne mieszkanie z bardzo niskim czynszem, dzwonimy, umawiamy się na oglądanie. Jesteśmy już prawie pewni wynajmu, a tu nagle okazuje się, iż opłaty się kilkukrotnie wyższe. Czemu? Ponieważ czynsz jest zaniżony, bo np. dotyczył wynajmu sprzed remontu lub płatność ta była sprytnie rozbita na kilka innych. Dzięki temu to, co my nazywamy czynszem, było w rzeczywistości tylko jedną z kilku składowych opłat.

Wabik

Jak zauważa Stowarzyszenie Konsumentów, nie jest jednak tak, iż wszystkie oferty na platformach są w jakiś sposób zmanipulowane. Nie ma też platformy, na której wszystko jest idealnie. Należy więc zachować wzmożoną czujność i najlepiej dywersyfikować źródła informacji. Czyli porównywać treść ofert dotyczących wymarzonego mieszkania na kilku witrynach.