System opieki zdrowotnej w Holandii potrafi zadziwić

Życie na wózku inwalidzkim dla wielu to przekleństwo. Brak możliwości swobodnego poruszania się, normalnej pracy, czy nawet zwykłego wejścia po schodach, bywa frustrujący. Dlatego władze Holandii próbują pomóc niepełnosprawnym na każdy możliwy sposób i to dosłownie.


Życie na wózku

Paraliż i życie na wózku inwalidzkim, to tragedia dla człowieka praktycznie w każdym wieku. Nie da się oceniać losu ludzkiego jako lepszy i gorszy, ale najbardziej pokrzywdzeni są ludzie młodzi. Chwila nieuwagi, nieszczęśliwy wypadek, czy po prostu znalezienie się w złym miejscu i czasie sprawia, że człowiek zostaje przykuty do wózka lub łóżka na resztę swoich dni. Kalectwo rodzi frustrację. Problemy z poruszaniem, znalezieniem pracy, czy nawet zwykłymi codziennymi czynnościami sprawiają, że człowiek jest coraz bardziej zdołowany. Pojawia się depresja, a nawet myśli samobójcze. Te ostatnie bardzo często dotyczą młodzieży i ludzi w wieku do 35 lat. Życie miało bowiem stanąć przed nimi otworem. Matura, studia, kariera, a tak są cztery ściany, zasiłek.

Opłacana przez państwo prostytutka dla osoby niepełnosprawnej? W Holandii to normalne.

Drzwi otarte

By zapobiec alienacji społecznej takich osób, holenderskie władze od lat starają się umożliwić im jak najlepszy powrót do społeczeństwa. Mowa tu nie tylko o podjazdach dla inwalidów, ale całej szerokiej gamie udogodnień od barów szybkiej obsługi, po biura, teatry, kina czy nawet parkingi samochodowe. Oprócz tego, dziesiątki zajęć specjalnie dla nich. Własna liga koszykówki, zawody sportowe. Jest tego mnóstwo, wszystko zgodnie z zasadą, iż Holender na wózku powinien móc to samo co jego pełnosprawny kolega.

Zdrowie fizyczne i psychiczne

Oprócz zapewnienia niepełnosprawnym jak najbardziej normalnego życia, Holendrzy podchodzą do niepełnosprawności jak do choroby, z która trzeba walczyć. Dlatego osoby sparaliżowane uczestniczą w wielu terapiach, zajęciach na basenie, masażach czy naświetlaniach, wyszyto po to, by maksymalnie wykorzystać nawet najmniejszą szansę na poprawę sytuacji.

Oprócz zdrowia fizycznego, władze Niderlandów chcą również zapewnić takim osobom dobrą kondycję psychiczną. Jak może bowiem czuć się nastolatek, który zamiast tak jak jego koledzy wychodzić gdzieś wieczorem z ukochanym/ukochaną, musi siedzieć sam w domu.

Prostytutka dla każdego

Holendrzy liberalnie i otwarcie podchodzą do wielu spraw. Ich racjonalność potrafi czasem zszokować. Lekarze i psychologowie doszli do słusznego wniosku, iż sex jest jednym z elementów życia człowieka. W przypadku osób sparaliżowanych i niepełnosprawnych zbliżenie często jest jednak utrudnione. Wszystko między innymi dlatego, że osobom na wózku inwalidzkim lub trwale przykutym do łóżka, trudno jest znaleźć partnera. Brak rozładowania napięcia seksualnego, podobnie jak np. niemożliwość samodzielnego skorzystania z toalety, rodzi frustracje i zniechęcenie. Dlatego holenderskie władze postanowiły, iż każdemu niepełnosprawnemu należy się przynajmniej raz w miesiącu pani lub pan do towarzystwa.

Na receptę

Nie jest oczywiście tak, że osoba niepełnosprawna dzwoni do agencji i mówi, że rachunek za usługi pokryje holenderski odpowiednik NFZ. Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. By państwo opłaciło wizytę w domu publicznym lub „wizytę domową”, osoba niepełnosprawna musi udać się do terapeuty, który określa jego potrzeby. Jeśli on widzi narastającą frustrację spowodowaną między innymi niemożliwością zaspokojenia popędu, otrzymuje on a coś, co można nazwać skierowaniem. Na jego podstawie osoba niepełnosprawna może skorzystać z usług specjalnie przeszkolonych prostytutek. Wszystko odbywa się na tej samej zasadzie, jakby szło się z receptą do lekarza.