Sylwestrowo-noworoczne ogniska w Holandii

W Holandii spotkać się możemy nie tylko z fajerwerkami. Innym ciekawym zwyczajem są świąteczno-noworoczne ogniska. Płoną one najczęściej właśnie od sylwestra do połowy stycznia i wiążą się z dwoma zwyczajami, imprezami w Królestwie Niderlandów.

Niechciane drzewko

Wiemy, że może obecnie jest to sobie trudno wyobrazić, ale kiedyś zimy oznaczały śnieg i mróz. Wtedy to wielu Holendrów gromadziło się przy ogromnych ogniskach, grzejąc się, a przede wszystkim świętując nadejście nowego roku. Zwyczaj ten, jak łatwo można się domyślić, nie ma nic wspólnego z wiarą katolicką i pochodzi jeszcze z czasów, gdy na terenie Niderlandów mieszkańcy wielbili wielu pomniejszych bogów. Wtedy też miejscowa ludność rozpalała ogniska, by następnie je ugasić. Miało to symbolizować zakończenie starego roku, pewnego okresu w dziejach. Po tym ceremoniale znów rozpalano ogień, który miał symbolizować nadejście nowego roku. Oprócz tego, w zależności od obszaru, pojawiały się krzyki, hałasy, tańce i inne tym podobne „atrakcje”, mające zapewnić przychylność bogów, odpędzić złe moce i sprawić, że mieszkańcy danej wioski przeżyją w zdrowiu kolejny rok.

Miejska modyfikacja

Chrześcijaństwo przejęło wiele zwyczajów pogańskich. Między innymi te związane z choinką. Z czasem pojawił się pewien problem. Co zrobić z niechcianym drzewkiem po świętach. W Niderlandach, inaczej niż w naszym kraju, ludzie pozbywają się drzewek już po drugim dniu świąt, a nie trzymają je, tak jak nad Wisłą, czasem nawet do lutego. W efekcie przed wieloma domami znaleźć można było niechciane drzewa. Jodły i świerki te bardzo szybko stawały w ogniu podpalane przez właścicieli, którzy chcieli pozbyć się problemu lub przez dzieciaków snujących się po mieście. Efekt tego typu był łatwy do przewidzenia. Ogniska na podwórkach i chodnikach stały się niejako tradycją. Tradycją dość niebezpieczną, ponieważ ogień bez nadzoru co roku doprowadzał do wielu pożarów.

W końcu więc miasta postanowiły sformalizować ten zwyczaj, niejako nawiązując do pogańskiej tradycji i zapraszać miejscową ludność na sylwestrowo-noworoczne wydarzenie, jakim było ogromne ognisko tworzone z przyniesionych choinek. W ten sposób wszystkie drzewka z dzielnicy lub nawet całego miasta trafiały w jedno miejsce, gdzie później zostały podpalane. Całemu zdarzeniu towarzyszyła zaś iście jarmarczna atmosfera. W ten sposób niejako w ramy formalnoprawne zalegalizowano pogański zwyczaj. Całość zaś nazywa się Kerstboomverbranding i ma miejsce najczęściej w pierwszym tygodniu stycznia.

Palety

Choinki to jednak nie tylko jedyny zwyczaj związany z ogniskami. Vreugdevuur to kolejna tradycja mająca bardzo podobne pogańskie korzenie co palenie choinek. Tutaj jednak ogień jest dużo większy. Często już od połowy grudnia specjalne ekipy budują gigantyczne stosy z drewnianych palet, które to podpalane są w Sylwestra. Taki wysoki na parędziesiąt metrów stos, na który składają się czasem nawet tysiące palet, daje piękny płomień strzelający językami ognia na kilkadziesiąt metrów w górę. Dość powiedzieć, iż cześć tych ognisk znalazło się w Księdze Rekordów Guinnessa jako największe ogniska na świecie.

To paradoksalnie spowodowało, iż w wielu miastach odchodzi się od tego zwyczaju. Lokalne władze w ostatnich latach, powołując się na kwestie bezpieczeństwa, zakazują tego typu imprez lub ograniczają wysokość stosów. Wszystko dlatego, iż przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych dochodziło nierzadko do deszczu iskier, które potrafiły wzniecić większe i mniejsze pożary w ostatniej dekadzie. Tradycja w narodzie jest jednak tak silna, iż wielu ludzi potrafi głośno wyrazić swój sprzeciw w tej kwestii. Doskonałym przykładem są tutaj np. zamieszki w Hadze. Ludzie wyszli na ulicę, gdy miasto zakazało organizacji Vreugdevuur.

Interesują Cię najnowsze informacje z Holandii? Odwiedź naszą stronę główną.