Skrucha niedoszłego złodzieja

Jechał na egzamin na prawo jazdy, sam prowadząc auto. Nie dotarł do celu

Jak podała policja, we wtorek na jeden z komisariatów zgłosił się 49-latek z dość nietypowym problemem. Mężczyzna stwierdził, iż jest złodziejem, który brał udział w nieudanym skoku na Muzeum Zaans, w Zaandam, w sierpniu tego roku. Czyżby przestępcę ruszyło sumienie?

Nieudany napad

Przypomnijmy, 15 sierpnia tego roku do muzeum wdarło się dwóch bandytów. Mężczyźni ci nie poszczycili się jednak finezją rodem z filmów kryminalnych. Podczas akcji postawili na siłę i prostotę. Dwójka próbowała uciec przez drzwi wejściowe z obrazem De Voorzaan en Westerhem francuskiego malarza Claude'a Moneta. Działanie to, jak można się spodziewać, nie spodobało się ochronie obiektu, która starała się ich powstrzymać. Na pomoc rzucili się nawet przechodnie. Opór był tak duży, iż mimo oddania przez jednego ze złodziei kilku strzałów w powietrze ludzie nie ustąpili. W efekcie przestępcy w końcu uciekli spod muzeum, zostawiając jednak płótno na miejscu przestępstwa.

 

Kalkulacja?

Co skłoniło przestępcę do oddania się w ręce stróżów prawa? Możliwe, iż ruszyło go sumienie. Zdaniem wielu jednak jest to efekt zimnej kalkulacji. Wszystko dlatego, iż policja prędzej czy później i tak zapukałaby do jego drzwi. Zarówno zatrzymany, jak i jego kolega weszli bowiem do muzeum w biały dzień. W środku było wielu zwiedzających. Praktycznie każdy z nich chwycił za telefon i zaczął nagrywać złodziei niczym z Gangu Olsena. Niczym, ponieważ podczas ucieczki jeden z rabusiów potknął się i przewrócił. Przestępcy działali tak niemrawo, że świadek zdarzenia postanowił nawet odkryć ich tożsamość. Ściągając z głowy jednego z nich nie kominiarkę, a perukę. Tak bowiem mężczyźni chcieli uniknąć rozpoznania. Na koniec odjechali zaś skuterem, na którym nadal były tablice rejestracyjne i którego łatwo można było namierzyć.

Okoliczność łagodząca

W efekcie śledczy dysponowali tak dużym materiałem dowodowym, że zatrzymanie było tylko kwestią czasu. Dlatego też najpewniej 49-latek zgłosił się, by urwać sobie kilka lat od wyroku. Samodzielne przyznanie się do winy zawsze jest bowiem okolicznością łagodzącą. Czy zatrzymany wsypał swojego towarzysza? Tego policja nie zdradza, wskazując, iż śledztwo trwa.