Schiphol 10 dni lutego i 600 odwołanych lotów.

Schiphol podnosi opłaty lotniskowe o 41%

Pasażerowie udający się w podróż z lotniska Schiphol nie mają ostatnio łatwego życia. Najnowsze wiadomości z Holandii wskazują, iż wtorek również był dniem z dziesiątkami odwołanych lotów.

Silny wiatr spowodowany Ciarą od niedzieli fundował poważne utrudnienia na tym największym holenderskim lotnisku. Władze portu lotniczego po uzgodnieniach z przewoźnikami, postanowiły mocno ograniczyć liczbę startujących i lądujących tam maszyn. Wszystko w trosce o życie i zdrowie pasażerów.

Ciara

W niedzielę i poniedziałek silny wiatr doprowadził do poważnych problemów z płynnością w ruchu lotniczym. 9 lutego nie wystartowało lub nie wylądowało na lotnisku pod Amsterdamem 240 maszyn. W poniedziałek podobny los spotkał 220 rejsów. Na szczęście obsługa lotniska i przewoźnicy, wiedząc o nadciągającej nawałnicy, starali się maksymalnie poinformować swoich pasażerów. Dzięki temu w hali odlotów udało się uniknąć dantejskich scen, gdzie głodni, zdenerwowani pasażerowie czekaliby godzinami na odwołaną maszynę. Niebagatelne znaczenie miały również decyzje niderlandzkiego przewoźnika. KLM wiedząc, że pogoda może pokrzyżować plany lotnikom, pozwoliło swoim pasażerom na darmowe przebukowanie lotów w tych feralnych dniach. Część podróżujących po prostu uniknęło kryzysu związanego z Ciairą, lecąc później.

 

Wtorek

Wielu liczyło, że we wtorek komunikacja lotnicza będzie odbywać się już bez przeszkód. Niestety najnowsze wiadomości z Holandii mocno zweryfikowały te pobożne życzenia. Owszem pogoda mocno się poprawiła względem tego, co było jeszcze 48 czy 24 godziny wcześniej. Niemniej jednak wiatr nadal wiał z tak dużą siłą, że odwołano 120 połączeń. Z tego prawie dwie trzecie (76 lotów), stanowią kursy na trasach obsługiwanych przez KLM. W efekcie z Schiphol nie wystartowało i nie wylądowało po 38 maszyn. Problemy te dotyczą jednak jedynie krótkich tras europejskich. Połączenia międzykontynentalne, obsługiwane przez największe maszyny, podrywały się z tamtejszych pasów startowych nawet we wcześniejszych dniach.

 

Standardowa decyzja

Wiele europejskich linii lotniczych, na lokalnych trasach, w takich warunkach decyduje się na uziemianie swoich lotów. Podobną sytuację widać było choćby w Niemczech czy Wielkiej Brytanii. Na takie działania składają się trzy elementy. Pierwsze to te związane z kwestiami bezpieczeństwa. Trudne warunki zwiększają ryzyko wypadku, ten zaś dla linii lotniczej mogłoby przerodzić się w gigantyczne koszty odszkodowań dla ofiar rannych i zabitych. Taniej wiec czasem odwołać, opóźnić lot. Drugim elementem jest mnogość połączeń. W sytuacjach kryzysowych nierzadko przewoźnicy odstępują sobie wolne miejsca na pokładach swoich maszyn, tak by spowodować, jak najmniejsze utrudnienia dla podróżnych. Po trzecie niektóre  linie mają w swoich umowach wyłączenia dotyczące braku wypłat odszkodowań za nieodbyty lot z powodu sytuacji od przewoźnika niezależnej. Dzięki temu również ograniczają swoje straty finansowe.

 

Ponad 600 lotów

Luty dla podamsterdamskiego lotniska zaczął się wyjątkowo źle. Do 10 lutego odwołano ponad 600 lotów. Oprócz uziemionych połączeń, wynikających z warunków atmosferycznych, wstrzymano wszystkie loty do Chin. W tym przypadku jednak jest to decyzja z tak zwanych przyczyn komercyjnych. W zaistniałej sytuacji przewoźnik musi liczyć się z pozwami i odszkodowaniami dla pasażerów. Gdy zaś mowa o lotach z Holandii do Chin, oprócz zwrotu ceny biletu jest to zwykle około 600 euro z kieszeni przewoźnika.