Niefortunne lądowanie F-16 w Leeuwarden
Do bardzo niebezpiecznej sytuacji doszło w czwartek na wojskowym lotnisku w holenderskiej bazie lotniczej, w Leeuwarden. Myśliwiec wielozadaniowy F-16 uderzył w jeden z budynków lotniska i stanął w płomieniach. Na skutek incydentu dwie osoby zostały ranne.
W czwartkowy poranek doszło do wypadku stacjonującego na niderlandzkim lotnisku belgijskiego myśliwca F-16. Sytuacja była na tyle niebezpieczna, iż pilot, by ratować swoje życie, musiał katapultować się z maszyny. Samolot wart kilkadziesiąt milionów euro, stanął bowiem w ogniu.
Problemy przy starcie
Co się stało? Belgijskie siły powietrzne od wielu lat współpracują z holenderskimi lotnikami i prowadzą wspólne ćwiczenia na niderlandzkim niebie. Podczas wykonywania jednej z takich misji ćwiczebnych, w czwartek o godzinie 9:15, pilot otrzymał pozwolenia na start. Maszyna stanęła na pasie dojazdowym i rozpoczęła kołowanie. Coś jednak poszło nie tak.
Maszyna chwilę później uderzyła w jeden z parterowych pawilonów lotniska, dosłownie się w niego wbijając. Gdyby tego było mało, po kilkunastu sekundach płatowiec ogarnęły płomienie. Sytuacja była na tyle poważna, że pilot, by ratować swoje zdrowie i życie zdecydował się katapultować. Rakietowy silnik fotela wyniósł go na tyle wysoko, iż zdążyła otworzyć się czasza spadochronu. Oficer opadł w miarę bezpiecznie na ziemię. Przeżył, ale doznał obrażeń nogi.
Przeciągnięcie?
Jak doszło do wypadku? Odpowiedź na to ma dać prowadzone przez wojskowych śledztwo. Zdjęcia jednak ukazują coś bardzo ciekawego. Na pasie wyraźnie widać ślady hamowania, maszyna miała więc wyciągnięte podwozie. To zaś pozwala obalić jedną z najczęstszych przyczyn tego typu incydentów, czyli przeciągnięcie podczas startu (samolot nie oderwał się od ziemi). Sytuacja ta i tak byłaby wątpliwa ze względu, między innymi, na kierunek jazdy myśliwca. Ten bowiem wskazywał, że F16 po prostu skręcił z drogi kołowania. Czyżby więc zablokował się ster kierunku odpowiedzialny za przednie koło maszyny. Jeśli tak to dlaczego pilotowi nie udało się zatrzymać myśliwca? Prędkość powinna być na tyle mała, by naciskając hamulec, odrzutowiec powinien praktycznie zatrzymać się w miejscu. Ten jednak miał na tyle dużą energię (a więc i prędkość), by wbić się w ścianę budynku. Możliwe więc, iż był to błąd pilota. Podejrzenie to jednak również rozwiali wojskowi. Zdaniem dowództwa bazy lotniczej maszyna samoczynnie przyśpieszyła i pilot nie mógł nic zrobić.
To jednak nie koniec śledztwa. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, jaki system zawiódł, by nie powtórzyło się to w innych maszynach.