Sąd nad Polakiem z miotłą

Holendrzy złapali polskiego złodzieja samochodów

Z początkiem lipca ruszyła sprawa Pawła N., Polaka, który 21 stycznia tego roku w Margrietstraat, w Waalwijk niszczył samochody i wdał się w poważną bójkę z przybyłymi na miejsce funkcjonariuszami.

To nie moja wina

Już na pierwszej sesji wprowadzającej nasz rodak przyznał się do tego co robił. W tym względzie nie było zresztą z czym polemizować. Oprócz zeznań świadków i przybyłych na miejsce funkcjonariuszy, sąd dysponuje nagraniem wideo dokumentującym całe zajście. Polak uważa jednak, iż to nie była jego wina. Według oskarżonego, jak i jego prawnika, ktoś musiał Pawłowi wsypać coś do napoju, gdy był w knajpce. „Wygląda na to, że ktoś włożył mi coś do drinka. W ogóle nic nie pamiętam, a kiedy oglądam wideo nie poznaję siebie”, zeznaje podejrzany. Jego adwokat mówi zaś o kliencie jako cichym, spokojnym człowieku.

Rozróba

31-latek odpowiedzialny jest za serię uszkodzeń mienia. Demolował on zaparkowane na ulicy samochody, a także groził kierowcom. Wyposażony w miotłę uderzał w maski, szyby i lusterka samochodów, dokonując widocznych zniszczeń. Gdy na miejsce przybyli funkcjonariusze mężczyzna nie poddał się nakazom policji. Stawiał opór przy aresztowaniu, podjął walkę z mundurowymi. Ci nie wiedząc jak obezwładnić naszego rodaka, użyli pałek, gazu pieprzowego, a nawet oddali strzały ostrzegawcze. Po długiej przepychance mundurowym udało się jednak złapać zmęczonego już Polaka. Podczas tej akcji trzech funkcjonariuszy zostało rannych.

Rozpoczął się proces Polaka, który w styczniu demolował miotłą samochody w Waalwijk i walczył z policjantami.

Dochodzi i wraca

Polak został aresztowany. W marcu jednak opuścił areszt pod pewnymi warunkami. Poza kratami nie przebywał jednak zbyt długo, ponieważ złamał warunek przebywania na wolności, jakim było zgłaszanie się do prokuratora. Szybko jednak wyszło na jaw, iż nasz obywatel nie był świadomy tego obostrzenia, ponieważ nie zostało mu one przetłumaczone na język polski. Z tego też względu ponownie zwolniono go z aresztu. Jakiś czas temu 31-latek trafił znów za kraty. Tym razem z tego względu, iż policjanci znaleźli w jego samochodzie narkotyki, których nie wolno było mu zażywać ani posiadać.

To znalezisko może być zresztą bardzo dużym problemem dla N. i nie chodzi tu tylko o powrót do aresztu. Bezsprzeczny dowód na to, iż Polak posiada i zażywa narkotyki, może godzić w linie obrony mówiącą o tym, iż „ktoś mi coś dosypał”. O tym, czy jednak tak się stanie, przekonamy się podczas rozprawy merytorycznej, która będzie mieć miejsce 15 października.