Sa ulice testowe, a będą autostrady?
Od dłuższego czasu wielu Holendrów może stawić się na ulicach testowych, by oddać wymaz do badania. Od końca listopada rząd zapowiada wprowadzenie czegoś, co można nazwać „autostradami testowymi”. Nie oznacza to jednak, iż punkty powstaną na wielopasmowych drogach. Tylko o to, iż będą tam wykonywane szybkie testy, które dadzą już wynik w parę minut.
Pierwsze tego typu ulice testowe mają zostać otwarte dla Holendrów pod koniec listopada. Informację tę przekazał w środę minister zdrowia Hugo de Jonge. Polityk wskazuje, iż początkowo ma być dostępne 25 takich lokalizacji na terenie całego Królestwa. Oprócz tego szybkie testy przeprowadza się w siedmiu działających obecnie największych placówkach. Tam jednak testy te są niejako tylko dodatkiem do klasycznych testów koronowych. Minister zapowiedział też, iż kolejny taki punk „XL”, oferujący duże moce przerobowe powstanie w grudniu.
Holenderska armia
Na chwilę obecną nie wiadomo dokładnie, gdzie owe 25 szybkich ulic testowych zostanie zlokalizowanych. De Jonge wskazuje, iż rząd prowadzi obecnie dyskusje z Amsterdamem, Rotterdamem, Utrechtem, Hagą, Groningen i Eindhoven. Wkrótce zaś lista ta zostanie wydłużona o kolejne miasta. Z problemem zaś obsługi nowych miejsc miałoby, przynajmniej w początkowej fazie, uporać się wojsko. Armijni medycy mieliby pomagać służbom medycznym w utworzeniu takich miejsc badań i w ich obsłudze.
Szybkie testy
Główną zaletą szybkich testów jest (tu niespodzianka) szybkość. Na wynik nie trzeba czekać godzin czy dni, a zwykle kwadrans. Najłatwiej porównać je do testów ciążowych, z tym że pobiera się wymaz z nosa i gardła. Dzięki metodzie antygenowej wynik po kilku chwilach można odczytać na urządzeniu, które pokazuje jedną lub dwie kreseczki.
Testy ryzyka
Zarówno szybkie testy w istniejących już punktach XL i nowe placówki mają służyć jednemu. Temu, by przebadać jak największą liczbę Holendrów. Minister zdrowia ma nadzieję, iż w grudniu przepustowość zwiększy się na tyle, iż możliwe będą badania osób nie tyle posiadających objawy, a tych, u których pojawiło się ryzyko zakażenia. Wszystko po to, by wyłapać jak najwięcej osób potencjalnie mogących roznieść wirusa dalej, jak i ograniczyć straty związane z niepotrzebną samoizolacją potencjalnie zakażonych.