Przecieki w holenderskiej policji

Mężczyzna "miał gadane" - policjant oszust grasował w Amsterdamie

I znów to się stało. Najnowsze informacje z Holandii nie stawiają tamtejszej policji w dobrym świetle. Tym razem nie chodzi jednak o nadużywanie przemocy, ale o przekazywanie poufnych informacji osobom nieuprawnionym.

Krajowy Departament Śledczy Holenderskiej Policji wszczął dochodzenie karne w sprawie dwóch funkcjonariuszy policji z jednostki Noord-Holland. Na szczęście nie chodzi tutaj o przekazywanie wiadomości złodziejom a mediom. Według informacji, do których dotarli dziennikarze, NRC prokuratura podejrzewa, że mundurowi byli „wtyczkami” jednego z potężnych niderlandzkich serwisów informacyjnych.

 

Zatrzymania

Pod koniec ubiegłego tygodnia dwóch funkcjonariuszy zostało aresztowanych w komisariacie w Haarlemie. Zatrzymania tego, przy swoich kolegach, dokonał wydział wewnętrzny tamtejszej policji. Jednym z zatrzymanych jest starszy funkcjonariusz policji. Miał on odgrywać bardzo ważną rolę jako informator, gdy media mówiły o nadużyciach na komendzie policji w Hoefkade w Hadze. Człowiek ten jest w szeregach policji od ponad dwóch dekad. Podczas swojej służby był między innymi agentem okręgowym w Hadze, a od marca pracował w północnej Holandii.

 

Wrześniowy raport

Wspomniany policjant, a właściwie policjantka, złożyła we wrześniu tego roku skargę do wydziału rzetelności policji. Chodziło wtedy o napaść komendanta policji w Haarlemmermeer. Okazuje się jednak, że kobieta, chcąc pewnie, by sprawa nabrała tępa i jej przełożeni faktycznie zajęli się nią, postanowiła dać „cynk” mediom, tak by te nagłośniły całe zajście. Policjantkę w jej działaniach wspierał jej kolega, również oficer policji. On też został aresztowany. Czeka go postępowanie dyscyplinarne w sprawie „ewentualnego przekazania poufnych informacji policyjnych osobom nieupoważnionym”.

 

Przewrotność sprawy

Oprócz aresztowania dwójki funkcjonariuszy warto zwrócić w tym wypadku uwagę na ogromną ironię całej sytuacji, która niejako śmieje się w twarz policjantce. Ona bowiem, za ujawnienie informacji została zatrzymana. Jej przełożony, lider zespołu w Haarlemmermeer człowiek, na którego doniosła, nie. Od przełomu września i października toczy się postępowanie w jego sprawę. Jest to jednak wewnętrzne śledztwo i policja nie ujawnia informacji na jego temat. Wiadomo, że przebywa on na wolności. Został jedynie zawieszony. Musiał złożyć odznakę i broń.

 

Strzał w stopę

Najnowsze informacje z Holandii dotyczące molestowania w policji są więc według niektórych PRowym strzałem w stopę dla mundurowych. Kobieta (ofiara), zgłaszająca sprawę, podejrzana jest o naruszenie tajemnicy służbowej, fałszerstwo, złożenie fałszywych zeznań, krzywoprzysięstwo i korzystanie z informacji, do których nie miała dostępu. Grozi jej nie tylko wydalenie ze służby, ale i lata więzienia. Człowiek, który zaś miał molestować, jest na wolności. Wewnętrzne postępowanie i brak informacji w tej sprawie, są zaś uznawane za zamiecenie całego incydentu pod dywan wraz z mocnym ostrzeżeniem. "Nie próbujcie sprzeciwiać się dowódcom, bo skończycie jak opisywana tu policjantka".

Inni skłaniają się zaś do wniosku, że nawet ofiara musi przestrzegać prawa i nie można jej wybaczyć jego złamania, być może dla osobistej wendetty. Rzekomy seksualny napastnik jest bowiem niewinny do momentu, aż nie udowodni mu się bezsprzecznie winy. W przeciwnym razie jest to bowiem naruszanie jego dobrego imienia, nie mówiąc już o złamaniu tajemnicy służbowej.