Przechodzenie na skróty powodem ogromnych problemów

Lekkomyślne zachowanie przechodnia mogło skończyć się tragicznie, na szczęście zakończy się tylko pokaźną pustką w portfelu.

Na skróty

Późnym wieczorem, około północy, w nocy z czwartku na piątek doszło do bardzo niebezpiecznej sytuacji na stacji kolejowej w Eindhoven Strijp-S. Jak zwykle bywa w takich przypadkach, powodem całego incydentu była ludzka bezmyślność i lenistwo.

O północy, czekający na pociąg pasażerowie zobaczyli mężczyznę, który postanowił przedostać się z jednego peronu na drugi. Zamiast jednak udać się do specjalnego, bezpiecznego przejścia, człowiek zeskoczył blisko metr w dół na torowisko, by tamtędy skrócić sobie drogę. Świadkowie nie są w stanie powiedzieć, czy śmiałek był pijany, pamiętają jedynie, że robił to bardzo powoli i spokojnie. Zdecydowanie zbyt spokojnie jak na sytuację, w której się znalazł. Gdy bowiem mężczyzna miał się wspiąć już na drugi peron, na tor, na którym się znajdował, z dużą prędkością wjechał skład towarowy. W tym momencie na oko 30-latek zniknął z oczu świadkom. Stojącym na peronie ludziom ugięły się kolana, a chwilę później na numer ratunkowy zadzwoniło kilkanaście osób informując, że doszło do potrącenia człowieka przez pociąg.

 

Mężczyzna cudem uniknął śmierci, nie uniknie jednak odpowiedzialności za swoje głupie zachowanie.

 

Akcja ratunkowa

Na dworzec w Eindhoven Strijp-S, w trybie pilnym, zostały ściągnięte zespoły ratunkowe. Oprócz kilku karetek i dziesiątek ratowników, na pobliskim placu wylądował również śmigłowiec lotniczego pogotowia ratunkowego. Medycy po dotarciu na dworzec ostrożnie weszli pod zatrzymany kilkaset metrów dalej pociąg. Szukali najprawdopodobniej martwego lub w najlepszym wypadku, ciężko rannego mężczyzny. Pomiędzy kołami oraz na torowisku nie było widać jednak żadnych skrawków materiału, krwi czy oderwanych kończyn. Człowiek zniknął.

Sytuacja wydawała się bardzo tajemnicza, do momentu, w którym jeden ze świadków całego zdarzenia spostrzegł mężczyznę, który z zaciekawieniem przyglądał się całej sprawie. Stał on jednak w cieniu, w pewnej odległości od zbiegowiska. Świadek nie miał ani przez chwilę wątpliwości. Szybko rozpoznał w gapiu człowieka, który jeszcze chwile temu ryzykował życie, przechodząc przez tory. Gdy powiadomił o odkryciu przybyłych na miejsce funkcjonariuszy policji, ci natychmiast postanowili spotkać się z ryzykantem. Mężczyzna został zatrzymany i przewieziony na komisariat policji. O jego dalszym losie zdecyduje najprawdopodobniej prokurator. Zatrzymanemu oprócz mandatu za przechodzenie w niedozwolonym miejscu, grozi jeszcze pokrycie kosztów akcji ratunkowej. Te zaś z uwagi na ilość zaangażowanych sił i środków mogą opiewać nawet w dziesiątkach tysięcy euro.

 

Maszynista

Wydawać by się mogło, że medycy, gdy zatrzymano podejrzanego, nie mieli już nic do roboty. Nie jest to jednak prawdą. Ratownicy musieli udzielić pomocy maszyniście składu kolejowego. Starszy kolejarz był bowiem w ciężkim szoku. Z kabiny swojej lokomotywy wjeżdżając na stację, widział przez moment mężczyznę stojącego na swoim torze, pragnącego jak najszybciej wdrapać się na peron. Maszynista zdążył tylko pociągnąć za hamulec, ale było za późno. Skład ciągnący setki ton nie jest w stanie zatrzymać się w miejscu. Sekundę później człowiek stojący na torach zniknął w martwym punkcie pola widzenia lokomotywy. W tym momencie prowadzący skład uzmysłowił sobie, że zabił człowieka.

Kolejarz był w takim szoku, że lekarze obawiali się, że zaraz dostanie zawału. Podano mu tlen oraz otoczono go specjalną opieką. Na szczęście po paru chwilach dotarły do niego dobre informacje. To jednak tylko nieznacznie poprawiło kondycję maszynisty, był on tak nerwowy, że musiał zakończyć pracę tego dnia.