Prostytutki tak, solaria nie

solaria pozostają zamknięte

Czyżby kolejny krok liberalizacji okazał się być wyjątkowo kulawy? Takie wrażenie mają właściciele solariów. Przedsiębiorcy ci nie rozumieją, dlaczego klient może skorzystać z usług pani do towarzystwa, a nie może udać się na krótką wizytę do solarium, by nieco się opalić i złapać witaminy D. Jeśli to się nie zmieni, punkty te czeka rychła upadłość. 

Od środy znów wiele sektorów może ponownie otworzyć się na klientów. Siłownie, sale fitness, baseny, a nawet domy publiczne znów mogą przyjmować gości. Wszyscy się cieszą, no prawie wszyscy. Właściciele około pięciuset solariów w Królestwie Niderlandów zadają głośne pytanie dotyczące tego, czy o nich zapomniano. Wiele wskazuje bowiem na to, iż będą mogli się otworzyć dopiero w trzeciej fazie, którą planuje się na 9 czerwca. Z jednej strony to za niecałe dwadzieścia dni, z drugiej jednak właściciele takich punktów wskazują, iż wtedy będzie już po sezonie. Zacznie się lato i ludzie zamiast chodzić do solariów będą opalać się na świeżym powietrzu.

 

Najlepszy sezon od wielu lat

Zdaniem ekspertów branżowych ten rok mógł być najlepszym sezonem od wielu lat. Ludzie bowiem potrzebują światła, ciepła, słońca na wiosnę, których w tym roku zabrakło. Również samo opalanie się wielu ludziom poprawia nastrój, co znacząco polepszyłoby ich samopoczucie w czasie lockdownu, nie mówiąc już o witaminie D, która jest produkowana podczas wystawianie na promieniowanie słoneczne (lub lamp UV). Rząd jednak brutalnie zakazał im działalności. Do środy było to jeszcze zrozumiałe. Stały bowiem też i inne branże. Teraz jednak rodzi się pytanie jak wizyta u prostytutki, z którą człowiek spotyka się twarzą w twarz, jest bezpieczniejsza od wizyty w solarium, gdzie to klient przebywa sam w pomieszczeniu, które jest staranie myte i dezynfekowane po każdym odwiedzającym?

Czara goryczy

Początkowo właściciele solariów liczyli, iż władze pozwolą im się otworzyć w marcu wraz z innymi zawodami kontaktowymi, takimi jak np. fryzjerzy. Nie było jednak im to dane. Teraz do pracy wracają panie do towarzystwa, a solaria nadal pozostają zamknięte. Zrzeszenie właścicieli tego typu punktów mówi o jakiejś dziurze w systemie, braku logiki ustawodawcy i działaniu na ślepo. W ubiegłym roku, gdy gabinet Marka Rutte zamykał fryzjerów jako zawód kontaktowy, solaria mogły pozostać otwarte. Wskazywano, iż nie ma tam bezpośredniego kontaktu między ludźmi. Teraz zaś kontakt ten nagle stał się tak duży, iż punkty te zostaną otwarte praktycznie jako ostatnie. Gdzie tu sens, gdzie logika? Co zmieniło się przez te kilka miesięcy? Biznesmeni zadają pytania, ale odpowiada im głucha cisza.

 

Bez happy endu

Wiele wskazuje na to, że cała sprawa nie skończy się happy endem. Przedsiębiorcy zgłosili już jakiś czas temu sprawę do sądu. Ten jednak nie zmienił decyzji władz i od ponad 150 dni lokale te nie mogą się otworzyć. Czemu, tu nawet sąd nie był w stanie podać konkretnego powodu?
W efekcie, gdy w końcu nastąpi ten upragniony 9 czerwca, może się okazać, iż co czwarty salon pozostanie zamknięty. Wiele firm po prostu zbankrutuje.