Problemy z hymnem, Holenderki nie wytrzymały napięcia

Problemy z hymnem, Holenderki nie wytrzymały napięcia

Lata przygotowań, dziesiątki wyrzeczeń, tysiące godzin spędzonych na treningach, by wreszcie zdobyć najwyższy stopień podium. By dumnie stanąć ze złotym medalem na szyi i ze łzami wzruszenia w oczach wysłuchać hymnu własnego państwa. Podczas jednak Mistrzostw Europy w Rzymie zamiast podniosłej chwili tryumfu był moment konsternacji, nagła cisza i śmiech.

Podczas lekkoatletycznych Mistrzostw Europy w Rzymie Holendrzy zainkasowali wiele medali. Szczególnie udana była dla nich konkurencja pchnięcia kulą kobiet, gdzie to reprezentantki "pomarańczowych" zajęły dwa pierwsze miejsca. Holenderki stanowiły praktycznie klasę samą dla siebie, więc weszły na podium w naprawdę świetnych nastrojach.

 

Ceremonia

Początkowo ceremonia wręczenia medali wyglądała zwyczajnie. Maskotki mistrzostw, medale, machanie do kibiców. W pewnym momencie jednak nastała cisza, a panie nagle wyprostowały się, zamilkły i spoważniały. Miał bowiem nastąpić najbardziej doniosły moment całej celebracji zwycięstwa. Za kobietami powoli zaczęły wyłaniać się flagi narodowe. Dwie holenderskie i jedna niemiecka. Z głośników zaś polecał hymn Królestwa Niderlandów, tak przynajmniej zapewne myśleli Włosi.

Konsternacja

Sytuacja ta wystawiła Holenderki na wielką próbę. Kobiety stały w postawie zasadniczej, nie śpiewały jednak hymnu, na ich twarzach zaś zaczął się malować dość dziwny grymas. Nie zapomniały słów, swojego pięknego, najstarszego na świecie hymnu. To, co usłyszały zawodniczki, po prostu nie było niderlandzkim hymnem.

Śmiech

Lekkoatletki starały się jednak robić dobrą minę do złej gry, niczym nasi piłkarze podczas pewnego pamiętnego wykonania Mazurka Dąbrowskiego. W pewnym momencie jednak któryś z organizatorów zrozumiał, iż doszło do pomyłki lub ktoś dał mu nagle znać, iż popełnił ogromną gafę. W efekcie grany utwór urwał się nagle i niespodziewanie jak hejnał z Wieży Mariackiej.
Tego było już dla Holenderek za dużo. W momencie, gdy zapadała cisza, na podium można było zobaczyć zginające się w pół ze śmiechu sportsmenki.

Chwilę później oczywiście wszystko naprawiono i z głośników poleciał „Wilhelmus” przy akompaniamencie braw. Te, jedni mówią, iż były dla zawodniczek, inni wskazują, iż owacja ta skierowana była do organizatorów, którzy tym razem nie pomylili guziczków.
Pewne jest jednak jedno, dzięki temu małemu zamieszaniu, piątkowa uroczystość na długo zostanie w pamięci zwyciężczyń.

 

 

 

Źródło:  Nieuwsblad.be