Pornolicja

W miniony czwartek, 8 lipca, holenderska policja popełniła jedną z największych gaf ostatnich kilku lat. Funkcjonariusze wysłali smsy do obywateli, by Ci wchodzili na stronę służb mundurowych i kontaktowali się z nimi. Problem jednak w tym, iż na tej stronie służby były raczej bez mundurów, a pały i kajdanki służyły do zupełnie czego innego. Mówiąc krótko, funkcjonariusze wysyłali ludzi na stronę porno.

Pożar

Pod koniec tygodnia doszło do pożaru w miejscowości Nieuwleusen. Zdarzenie to zakończyło się tragicznie. Zginął w nim 22-letni mężczyzna, a jego 16-letni brat został aresztowany jako podejrzany. Śledczy uważają bowiem, iż było to celowe podpalenie. Obecnie szukają zaś dowodów potwierdzających tę teorię. Proszą również świadków o pomoc. W tym celu nie tylko umieścili informacje w lokalnych mediach, ale również postanowili zwrócić się do obywateli bezpośrednio. Wytypowano więc grupę 1900 mieszkańców, którym policja wysłała smsy. W jego treści widniała informacja, iż jeśli wiedzą coś o podpaleniu lub mają jakieś podejrzenia, mają kliknąć w poniższy link i skorzystać z formularza na stronie. Działanie tego typu jest normą w Holandii, stosowaną co jakiś czas przez organa ścigania, gdy funkcjonariusze chcą dotrzeć do jak największej liczby możliwych informatorów. Wiadomość ta została wysłana dwa razy w pewnych odstępach czasu.

Policyjne sms wysyłane obywatelom odsyłały do stron porno.

Wielka wpadka

Parę godzin później w mediach społecznościowych i telewizji zawrzało. Wszyscy mówili o policyjnych smsach. Niestety żadna z podawanych i rozsyłanych informacji, komentarzy czy udostępnień nie dotyczyła informacji, które mogą pomóc w sprawie. Chodziło o treść wiadomości. Ludzie, którzy klikali w podany przez funkcjonariuszy link, trafiali na stronę pornograficzną, gdzie pewnie i można by było znaleźć panie i panów w mundurach, ale oni na pewno nie zajmowali się sprawą pożaru w Nieuwleusen. Śmiechom, kawałom, żartom oraz zgryźliwym komentarzom nie było końca. Sprawę potęgował również fakt, iż kilka godzin po pierwszym smsie przyszedł kolejny z taką samą treścią i linkiem.

Głupi błąd

Policja, widząc co zrobiła, natychmiast przeprosiła w stosownym oświadczeniu. Szybko wyjaśniła również, czemu doszło do całego zamieszania ze złym linkiem. Problemem nie był błąd w pisowni, celowe działanie, czy popularna autokorekta, ale długość smsa wysyłanego przez specjalny system.

Okazuje się, iż nie łączy on wiadomości, a ucina je po jednym smsie. To wystarczyło, by kilkunastoliterowy link został skrócony o parę znaków. To zaś spowodowało, iż zamiast na strony policji internauci trafili na witrynę dla dorosłych.

Funkcjonariusze naprawili swój błąd i wysłali trzecią wiadomość sms, w której znalazł się już link pełnej długości. Pytanie jednak, czy ktoś jeszcze chciał w niego klikać?