Policjanci wysyłają psa na bezbronną ofiarę

Prokuratura uważa, że 38-letni funkcjonariusz z Hagi, który w ubiegłym roku kazał zaatakować swojemu czworonożnemu kompanowi z patrolu podejrzanego, przekroczył uprawienia.

Agresywny pijany klient

21 stycznia ubiegłego roku patrol policji z psem został wysłany do bójki w barze. Zdaniem świadków zdarzenia te cechowały się dużą przemocą, a strony zaostrzającego się sporu mogły mieć broń.

W momencie, gdy funkcjonariusze weszli do lokalu, awanturujący się w nim klient nie zamierzał się poddać, był agresywny i szedł z rękami w kieszeniach w stronę funkcjonariusza, który jako pierwszy przybył do baru. Funkcjonariusz miał odpychać go pałką. W tym momencie do braku weszli dwaj pozostali policjanci, w tym przewodnik z psem. W tym momencie 38-letni funkcjonariusz wydaje polecenie spuszczenia psa. Zwierzę zaatakowało napastnika.
Taki obraz sprawy widnieje w policyjnych raportach.

Nagrania z kamery

Pogryziony poszkodowany prezentuje jednak zdecydowanie inny ogląd na tę sprawę. Jego zdaniem był on spokojny, a to funkcjonariusze znęcali się nad nim i poszczuli go psem. Taki stan rzeczy potwierdzają nagrania z kamery przymocowanej do munduru 38-letniego mundurowego. Policjant najprawdopodobniej zapomniał o urządzeniu. To zaś nagrało jak „napastnik” podchodzi cicho od baru w stronę policjanta z rękami podniesiony do góry. W ani jednej sekundzie materiału filmowego nie widać, że mężczyzna zachowuje się podejrzanie, czy próbuje coś złapać. Nie ma z jego strony żadnego oporu. Ponadto na nagraniu nie słychać, by prowadzący całą sprawę funkcjonariusz ostrzegał podejrzanego, że jeśli się nie uspokoi, zostanie na niego spuszczony pies. Wynika więc, iż zwierzę zostało wykorzystane niezgodnie z procedurami.

Policjanci spuścili psa na poddającego się, bezbronnego mężczyznę. Następnie deptali go w miejscach ugryzień. 

Deptanie

Drugi akt tej sprawy miał mieć miejsce, kiedy mundurowi mieli razem z pogryzionym w nogę mężczyzną czekać na pogotowie. Wtedy to zatrzymany miał mocno uskarżać się na pracę funkcjonariuszy, przeklinać i protestować na ich działania. W tym momencie, według zeznań ofiary, 38-latek miał nadepnąć mu na ranę nogi, powodując dodatkowy ból i cierpienie. Prokuratura mając na względzie, co stało się wcześniej nie neguje tych zeznań.

 

Wyrok

Nieprawidłowości mające miejsce podczas, jak i po interwencji powodują, że prokuratura domaga się dla 38-letniego funkcjonariusza 240 godzin prac społecznych. Ponadto kary trzech lat więzienia w zawieszeniu oraz zakazu pełnienia służby przez okres 5 lat.

W stosunku do pozostałych dwóch policjantów, którzy w swoim raporcie napisali, iż zatrzymany miał zachowywać się agresywnie, prokurator domaga się 180 godzin prac społecznych dla jednego i 240 godzin, z warunkowym zawieszeniem 60, dla drugiego. Cięższy wyrok ma dotyczyć przewodnika psa, który spuścił zwierzę. Postępowanie wykazało bowiem niezbicie, że obaj stróże prawa na początku całej interwencji znajdowali się poza lokalem i nie mogli widzieć, czy zatrzymany był agresywny, czy nie.

Wyrok w sprawie sąd podejmie za dwa tygodnie.