Telefon przed śmiercią

Holenderski George Floyd? Czy policja zabiła zatrzymanego?

57-letnia kobieta z Ermelo dzwoni na policję, ponieważ jej zdaniem nie czuje się bezpiecznie. Po kilku godzinach policja otrzymuje kolejne zgłoszenie z tej samej miejscowości. Mieszkańcy znaleźli ciało martwej 57-latki.

Jak poinformowała pod koniec tygodnia lokalna policja, w minioną środę 11 września na komendę zadzwoniła przestraszona 57-letnia kobieta. Mieszkanka Ermelo powiedziała dyżurnemu, że nie czuje się bezpiecznie w swoim domu i prosi o radę, co ma zrobić. W prowadzonej rozmowie funkcjonariusz poradził kobiecie, by ta wyszła z budynku i poszukała bezpiecznego schronienia w innym miejscu. Jeśli zaś coś by się działo, to ma zadzwonić pod numer alarmowy 112. Funkcjonariusz rozmawiający z 57-latką nie wysłał na miejsce zdarzenia policji, uznał bowiem, że nie był to nagły wypadek, tylko zwykły telefon z zapytaniem.

 

Policja

Jakiś czas później funkcjonariusze tej samej komendy zostali wezwani na Magnoliastraat. Tam w jednym z domów odnaleziono bowiem ciało 57-latki, która wcześniej dzwoniła na posterunek. Funkcjonariusze przybyli na miejsce podejrzewali, iż kobieta ta zmarłą w wyniku przemocy. Z tego też względu aresztowali 61-letniego męża kobiety, który na chwilę obecną jest jedynym, znanym opinii publicznej, podejrzanym w tej sprawie. Mężczyzna ten pozostaje w areszcie. Śledczy nie wykluczają jednak, iż również inne osoby mogły mieć coś wspólnego z tym przestępstwem.

Kobieta dzwoni na policję, mówiąc że czuje się zagrożona. Dyżurny nie wysyła patrolu. Po kilku godzinach kobieta jest już martwa. Kto zawinił?

 

Ktoś zawinił

Znalezienie ciała 57-latki natychmiast zrodziło pytanie, jak do tego doszło. Lokalni dziennikarze, jak i zwykli mieszkańcy nie rozumieją, dlaczego na miejsce nie został wysłany patrol, skoro ofiara dzwoniła na policję i mówiła, że czuje się zagrożona.

Rzecznik policji odpowiada jednak, iż wszystko co się wydarzyło w środę, było zgodne z regulaminem. Porady, jakich udzielił dyspozytor na komendzie, były jasne i słuszne, zgodne z policyjnymi wytycznymi. Tak wygląda bowiem postępowanie w przypadku tego rodzaju zgłoszeń. Wątpliwe jest zatem, by wszczęte zostało jakiekolwiek postępowanie dyscyplinarne.

Wszystko dlatego, że kobieta zadzwoniła na komendę, a nie pod numer alarmowy. W rozmowie zaś, która została kilkukrotnie przesłuchana przez biegłych, nie było mowy, iż potrzebuje ona pomocy a jedynie, iż czuje się niepewnie, w swoim domu. Funkcjonariusz mógł więc to potraktować jako zwykłą poradę udzielaną obywatelce w czysto hipotetycznej sytuacji.

Policja jednak nie zamyka jeszcze tej sprawy. Obiecuje, iż jeszcze będzie dokładnie analizować nagrania i wyciągnie wnioski na przyszłość, by uniknąć podobnych incydentów.