Policja aresztuje protestujących rolników w Drenthe
Funkcjonariusze holenderskiej policji aresztowali pięćdziesięciu rolników. Stało się to po tym, jak farmerzy zablokowali dostęp do firmy zajmującej się przetwarzaniem odpadów w Wijster. Sytuacja nie skończyłaby się zapewne aresztowaniami, gdyby gospodarze nie zapomnieli o pewnym fakcie.
W środę dziesiątki pojazdów rolniczych zablokowały główną drogę dojazdową do przetwórni odpadów Attero. Działanie to doprowadziło do praktycznie całkowitego paraliżu firmy, ponieważ pojazdy ciężarowe przywożące odpady nie mogły dostać się na teren kompleksu. Funkcjonariusze, widząc iż sytuacja jest napięta, postanowili działać. W tym celu stróże prawa zdecydowali się zablokować drogi dojazdowe do Wijster. Taka swoista blokada blokady miała spowodować, iż do protestujących rolników nie dotrą na ciągnikach ich okoliczni koledzy, którzy wedle informacji, jakimi dysponowała policja, zdecydowali się wesprzeć protestujących swoją obecnością i sprzętem.
Aresztowania
Gdy kordon policyjny zastopował przybycie rolniczych posiłków, mundurowi rozpoczęli aresztowania blokujących drogę farmerów. Gospodarzy zabrano na komendę, gdzie ich wylegitymowano i spisano. Wszystkim grozi grzywna w wysokości 390 euro.
Po zatrzymaniu 50 rolników i przewiezieniu ich na komendę protesty nie ustały. Zmieniła się jednak nieco ich forma. Cześć protestujących zebrała się w okolicy komendy, by wspierać zatrzymanych kolegów. Sytuacja była już jednak uregulowana. Zebrani pod budynkiem czuli respekt do policji i nie podejmowali działań zaczepnych. Patrolom w terenie udało się zaś odkorkować drogi dojazdowe i dziesiątki tirów, jadących do firmy w Wijster, mogło ruszyć w dalszą drogę.
Karma
Co skłoniło farmerów do wyjścia na ulice? Odpowiedzią na to pytanie jest, jak to już od pewnego czasu bywa, polityka władz w Hadze. Holenderscy rolnicy protestują już od tygodnia w całym kraju przeciwko nowym zarządzeniom paszowym. Gospodarze uważają, iż pomysł regulacji przez rząd tego, co powinno podawać się zwierzętom, jest delikatnie nietrafiony. Minister rolnictwa, Caroli Schouten, pozostaje jednak głuchy na te protesty i utrzymuje termin 1 września jako datę graniczną. Od tego dnia rolnicy będą zmuszeni do stosowania karm z obniżoną zawartością białka. Czemu? Podczas trawienia tego pokarmu przez krowy powstaje amoniak, który następnie jest wydalany przez zwierzęta. Amoniak zaś zawiera azot. Z tym zaś pierwiastkiem władze w Królestwie Niderlandów już od dłuższego czasu toczą wojnę. Jej „ofiary” można znaleźć między innymi na drogach (zmniejszona prędkość do 100km/h na autostradach), czy w budownictwie (zapaść branży). Teraz na celowniku znalazły się krowy, jako te które zatruwają środowisko naturalne. Wszystko to brzmi może dość abstrakcyjnie, ale sprawa zaostrza się coraz bardziej.
Odebrać im broń
Na skutek owego zaostrzenia, władze niektórych gmin i regionów, w obawie przed paraliżem komunikacyjnym, czy nawet agresją ze strony protestujących rolników zdecydowały się przedsięwziąć dość niekonwencjonalne środki bezpieczeństwa. Na czym one polegają? Między innymi Drenthe zakazało od poniedziałku (6 lipca 2020) demonstracji z udziałem sprzętu rolniczego. Farmerom nie zabrania się protestowania. Nie mogą oni jednak blokować ciągnikami i przyczepami dróg, placów czy autostrad. To właśnie niedopełnienie tych przepisów spowodowało, iż 50 gospodarzy znalazło się na dołku. Gdyby ludzie ci np. tylko pieszo przechodzili przez drogę, policja miałaby dużo większe problemy związane z usunięciem demonstracji.