Holender celowo zakaził COVID-19 personel medyczny?

Seniorzy rozrabiają czyli śmierć w szpitalu w Den Bosch

Cztery pielęgniarki z Południowej Holandii zostały zakażone koronawirusem. Wszystko wskazuje, iż miało to miejsce podczas incydentu, w którym jeden z chorych celowo podjął działania mające na celu zarażenie personelu z grupy opieki Alrijne.

Nerkowe odwiedziny

Trudno wskazać jednoznacznie sytuację, w której doszło do zakażenia koronawirusem. Patogen ten ze względu na sposób przenoszenia nie daje w tym względzie 100% pewności. Wiele wskazuje jednak, iż zarażenie miało miejsce w momencie odwiedzin jednego z pacjentów szpitala.

Pewnego dnia, jednego z pacjentów znajdujących się na oddziale w szpitalu, miał odwiedzić krewny. Mężczyzna ten był zakażony koronawirusem. Pomimo jednak ogromnego niebezpieczeństwa związanego z chorobą, gościowi pozwolono przybyć do placówki ochrony zdrowia. Działanie to miało jednak odbyć się pod ścisną kontrolą i z wykorzystaniem wszystkich możliwych środków ostrożności i ochrony osobistej. Wszyscy wiedzieli więc, iż dojdzie do bardzo niebezpiecznej sytuacji i przygotowali się na nią. Niestety, jak to czasem bywa, sytuacja potrafi się diametralnie zmienić w zaledwie kilka chwil.

 

Szpital nie zajmuje się dobrze pacjętem

Początkowo wszystko szło dobrze, osoba chora współpracowała z pielęgniarkami i zastosowała wszystkie niezbędne środki bezpieczeństwa. W końcu celem było zobaczenie swojego bliskiego krewnego. Po wizycie emocje wzięły jednak górę. Gość stwierdził, iż członek jego rodziny jest w złym stanie, ponieważ szpital źle się nim opiekuje. Mężczyzna, będąc niezadowolony z personelu placówki, zaczął się awanturować, a co gorsza pozbywać sprzętu ochronnego. Wrzaski i krzyczenie praktycznie w twarz pielęgniarkom, mogły spowodować, iż wirus rozprzestrzenił się po placówce, zakażając wspomniane już osoby.

 

Szok

Rzecznik prasowy szpitala, w którym doszło do tego incydentu, mówi o szokującym doświadczeniu i przekroczeniu wszelkich granic. Obecnie w klinice wprowadzono nadzwyczajne środki ostrożności, mające zapewnić bezpieczeństwo chorym i pozostałemu personelowi. Klinika była bowiem do momentu incydentu wolną od COVID-19. Władze placówki ze względu na dobro pielęgniarek nie chcą wskazywać, w jakim są stanie. Wiadomo jedynie, iż były hospitalizowane. Obecnie władze szpitala, jak i chore zastanawiają się, czy nie zgłosić sprawy do prokuratury jako przestępstwa koronowego. Mężczyzna z jednej strony bowiem nie groził personelowi, z drugiej jednak nie zastosował się do wymogów bezpieczeństwa, wiedząc o swojej chorobie i swymi działaniami naraził zdrowie i życie innych. Prokuratura musiałaby w tych działaniach dopatrzyć się jednak celowości, a nie np. napływu emocji.