Polak zabił 64-latka na oczach jego żony i córki
Nasz rodak stał się przyczyną rodzinnej tragedii. Na oczach córki i żony zabił on 64-letniego mężczyznę. Wszystko wskazuje na wypadek, do którego doszło nieumyślnie. Niemniej jednak Polak będzie musiał liczyć się z poważnymi konsekwencjami swoich czynów.
Dramat na autostradzie
Dramat miał miejsce 3 lipca, około godziny 18, na E40 w kierunku Brukseli. Jadący tą belgijską autostradą kierowca poczuł, iż coś niedobrego dzieje się z jego samochodem. Hałas i „bicie” na kierownicy wskazywało, iż doszło do przebicia jednej z opon auta osobowego. W zaistniałej sytuacji jedyne co mógł zrobić 64-letni kierowca to zjechać na pobocze i zobaczyć co się stało. Czy wystarczy napompować oponę, użyć pianki wulkanizującej czy też niezbędne jest założenia zapasu, tudzież dojazdówki. Kierowca opuścił więc pojazd, w którym została jego żona i córka.
Śmiertelne potrącenie
Jak zeznają świadkowie zdarzenia, gdy belgijski kierowca był na zewnątrz swojego pojazdu, jadący z dużą prędkością tir, prowadzony przez naszego rodaka, miał delikatnie zjechać na pas awaryjny, przekroczyć jego białą linię i potrącić dokonującego oględzin pojazdu 64-latka. Siła z jaką uderzyła kilkunastotonowa ciężarówka, rozpędzona do prawie 100 kilometrów na godzinę w mężczyznę sprawiła, iż ten nie miał najmniejszych szans na przeżycie. Został dosłownie zdmuchnięty przez tira na oczach przerażonej matki i córki.
Badania na miejscu wypadku
Na miejscu wypadku natychmiast zjawiła się policja i służby ratunkowe. Te ostatnie zajęły się jednak w głównej mierze będącymi w szoku pasażerkami samochodu osobowego. 64-latek zginął bowiem na miejscu, w momencie uderzenia. Nie było szans na pomoc. Policja zabrała się zaś za sprawdzanie naszego rodaka. Kierowca tira okazał się trzeźwy, nie był też pod wpływem narkotyków. Funkcjonariusze zabrali mu prawo jazdy na okres piętnastu dni. Sprawę zaś bada prokuratura. Śledczy muszą bowiem ustalić, czy tirowca można pociągnąć do odpowiedzialności za wypadek.
Polak stanie przed sądem?
Eksperci chcą ustalić, czy do potrącenia doszło faktycznie na pasie awaryjnym, czy pojazd był odpowiednio oznaczony, czy ofiara miała na sobie kamizelkę odblaskową itd. Wszystko to wpłynie bowiem w znaczący sposób na to, czy wymiar sprawiedliwości pociągnie do odpowiedzialności Polaka. Jedno jest jednak pewne. Obojętnie jakich decyzji nie podejmie belgijska prokuratura, wydarzenia te do końca życia będą ciążyć na sumieniu naszego kierowcy.