Polak pójdzie siedzieć za przemyt Wietnamczyków?
Pies nagle zaczął ujadać i drapać w drzwi przyczepy. Kiedy celnicy otwarli wrota polskiego tira, w Hoek van Holland, z mroku wnętrza spoglądało na nich 7 par oczu. Wietnamczycy chcieli dostać się do Anglii. Ich podróż zakończyła się jednak w holenderskim porcie. Polak, kierowca ciężarówki stanął przed niderlandzkim sądem oskarżony o przemyt ludzi.
W miniony czwartek przed holenderskim sądem odbyła się rozprawa 38-letniego Damiana J. Polaka, oskarżonego o przemyt ludzi. Podsądny nie pojawił się na rozprawie, ponieważ nasz rodak od dwóch lat przebywa w Polsce, gdzie mieszka razem z rodziną. Jak wskazał prawnik mężczyzny, oskarżony obecnie pracuje dorywczo na budowach i okazjonalnie jeździ ciężarówką po polskich trasach. Przestał już wykonywać kursy międzynarodowe, jak ten, który doprowadził do jego aresztowania latem 2019 roku.
Polak miał na pace siedmiu pasażerów na gapę.
Latem 2019 roku, nasz rodak przybył tirem do Hoek van Holland. Polak szykował się do promowej przeprawy na Wyspy Brytyjskiej. Ciężarówka jak i kierowca nie dotarli jednak na statek. Damian J. został aresztowany na dwa tygodnie po tym jak służby celne znalazły w jego przyczepie siedmiu Wietnamczyków, którzy chcieli dostać się nielegalnie do Anglii.
Podróż życia
Między oponami, które stanowiły ładunek tira Polaka, znajdowało się 7 obywateli Wietnamu, z tego 5 osób była jeszcze nieletnia. Dla prokuratury sposób, w jaki grupa ta znalazła się w aucie Polaka, był jasny. To był przemyt ludzi. Prokuratura stwierdziła nawet, iż ma na to dowody, zeznanie oskarżonego. Damian J. miał powiedzieć śledczym, iż jechał do Holandii praktycznie najkrótszą z dróg. Zatrzymał się tylko na nocleg w Oldenzaal. Dlaczego jechał do Anglii przez Holandię, a nie Francję? Ponieważ obawiał się grup migrantów wskazujących na ciężarówki w rejonie Calais. Jak jednak wykazał prokurator, Polak nie mówił prawdy. Oskarżenie posiadało bowiem dowody, z których jasno wynikało, iż Polak był też w Belgii.
Obrona
W efekcie zeznania Polaka okazały się niewiarygodne. Nasz rodak kłamał, musi więc być przemytnikiem. Obrona wskazuje jednak, iż Wietnamczycy mogli wejść na pokład samochodu naszego rodaka w samym Hoek van Holland. Takie sytuacje zdarzały się tam już nie raz. Zdaniem obrony, gdy kierowca odszedł od pojazdu zjeść posiłek, grupa działająca na terenie portu podrzuciła mu do pojazdu migrantów, zakładając nowe plomby na przyczepę. Oskarżony nie wiedział więc nic o tym żywym ładunku.
Wyrok
Prokurator domaga się za przemyt 21 miesięcy więzienia dla Polaka, po trzy miesiące za kratami za osobę. Obrona wnosi o uniewinnienie. Oskarżyciel nie udowodnił bowiem, iż kierowca faktycznie wiedział o transporcie i sam wpuścił ich na naczepę tira. Jak do sprawy podejdzie sąd? Przekonamy się 16 grudnia.
Źródło: Ad.nl