Polak podniósł rękę na władzę, ale tego nie pamięta

Polak podniósł rękę na władzę, ale tego nie pamięta

Gdyby to była autokratka, gdyby rządziła żelazną ręką zbrodniczym reżimem, Polak, który zaatakował panią premier Danii Mette Frederiksen, pewnie byłby bohaterem. Sęk w tym, iż kobieta cieszy się dużą popularnością, a to, co się stało, nie było żadnym antypaństwowym, opozycyjnym zrywem, a zwykłym pijackim pomysłem. Co dokładnie zrobił nasz rodak? Jak zeznał we wtorek przed sądem, nie pamięta, był za bardzo pijany.

Do ataku doszło w Kopenhadze 7 czerwca. O całym wydarzeniu pisaliśmy już szerzej jakiś czas temu. Dziś więc w wielkim skrócie. Nasz rodak miał rzekomo zastosować przemoc wobec premier Danii, która nawoływała do udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Polak miał ją uderzyć zaciśniętą pięścią w prawe ramię. W efekcie decydentka doznała kontuzji owego ramienia i lekkiego urazu kręgosłupa szyjnego. Jak łatwo się domyśleć po tym czynie mężczyzna został natychmiast aresztowany i trafił do celi.

 

Dlaczego to zrobił?

Jaką była motywacja przybysza znad Wisły? Gazeta Jyllands-Posten, na którą powołują się niderlandzkie media, wskazuje, iż Polak spotkał premier w centrum Kopenhagi i rozpoznał ją. Co dalej? Tu pojawia się „czarna dziura”. Nasz rodak ma pamiętać jedynie, iż zobaczył kobietę, a później, że został aresztowany. Tę lukę we wspomnieniach tłumaczył ilością wypitego alkoholu i silnych emocji, jakie wzbudziło w nim przypadkowe spotkanie z kobietą. Oskarżony o napaść miał zeznać również przed sądem, że tego dnia był w wyjątkowo złym humorze. Czemu, tego nie wiadomo.

Ochroniarz

Przed wymiarem sprawiedliwości jako świadek stanął również ochroniarz pani premier. Ten wskazał, iż napastnik podszedł do pani polityk tak samo jak wielu innych ludzi wtedy na placu. Później powiedział do niej coś całkowicie niezrozumiałego (być może po polsku). Gdy zaś ją mijał, miał ją mocno uderzyć w ramię. Co było dalej? Dalej ochrona rzuciła się na napastnika, a ten trafił do celi.
Zeznania bodyguard’a Mette Frederiksen są jednymi z najważniejszych w sprawie. Sama premier, chociaż jest ofiarą i mogłaby powiedzieć najwięcej w tej sprawie, nie została wezwana jako świadek.

 

Wyrok

To jednak nie przeszkadza wymiarowi sprawiedliwości. Ten zakończył już postępowanie dowodowe. Wyrok w sprawie Polaka może zapaść nawet już dziś. Mężczyźnie mieszkającemu od 5 lat w Danii, za to co zrobił, grozi nie tylko kara więzienia, ale również deportacja i zakaz wjazdu do Danii na wiele lat.

 

 

Źródło: Nu.nl