Polak – Holender nagła zamiana ról w Eindhoven

Zwykle pisząc o alkoholu i Polakach opisujemy pijackie perypetie naszych pracowników migrujących, którzy przez swoje pomysły mają później problemy z policją. Okazuje się jednak, iż również Holendrzy pijąc za dużo, mogą napytać sobie biedy. Co ciekawe w sprawie tej pojawiają się również Polacy. Tym razem jednak to nasi rodacy stają w roli ofiar dzwoniących na policję.

Sprawa tocząca się przed sądem w Den Bosch jest wręcz lustrzanym odbiciem tego, o co często posądzani są nasi rodacy w Królestwie Niderlandów. Awanturujący się, grożący wszystkim pijany mężczyzna to nie Polak, a mieszkaniec Eindhoven. 33-latek trafił zaś przed oblicze sprawiedliwości po tym, jak interweniował nasz rodak. Polak przyszedł do niego z prośbą, by ten zaczął zachować się spokojniej i ściszył muzykę. Brzmi jak sytuacja z innego wymiaru? To wszystko miało miejsce w lutym w Eindhoven. Teraz zaś sprawa trafiła na wokandę sądu.

 

Chcą wojny będą ją mieć

33-letni mieszkaniec Eindhoven mieszkał w budynku wraz z 13 innymi lokatorami. Dużą część tej grupy stanowili migranci z Europy Środkowo-Wschodniej. Przybysze ci, wśród nich również Polacy, lubili czasem posłuchać głośniej muzyki, zrobić imprezę. To bardzo irytowało autochtona. Mężczyzna postanowił w końcu zacząć walczyć z sąsiadami ich własną bronią. Irytacja doprowadziła go do sklepu z RTV-AGD, gdzie kupił porządny zestaw audio.

Po powrocie do domu Holender podkręcił głośność na maksimum, puścił muzykę, a sam zaczął pić. Po pewnym czasie odwiedził go jego kuzyn. To zaś poskutkowało tym, iż alkohol popłynął jeszcze bardziej wartkim strumieniem.

 

Polak

Później zaś wszystko Holendrowi rozpływa się w oparach alkoholu. Pamięta jedynie, iż miał on słowną utarczkę z Polakiem odnośnie muzyki. Nasz rodak najprawdopodobniej zwrócił mężczyźnie uwagę. Później było zaś jakieś trzaśnięcie drzwiami. Następne co pamięta 33-latek, to ciężki poranek po pobudce w policyjnej celi. Co się stało tego wieczora, Holender nie wie. Film mu się urwał.

 

Zeznania świadków

Trochę więcej światła na całą sprawę rzucają mieszkańcy budynku. Faktycznie doszło do kłótni z naszym obywatelem. Później zaś, jak mówią lokatorzy, Holender miał się odgrażać, stojąc na schodach, iż pozabija ich wszystkich. Wielu myślało, iż jest to zwykła pijacka gadka. Chwilę jednak później sąsiedzi słyszeli strzał. W tej sytuacji mieszkańcy postanowili zawiadomić policję. Holender miał również po pijaku grozić przybyłemu na miejsce patrolowi.

 

Przed sądem

Gdy Holender znalazł się przed sądem, przeprosinom i tłumaczeniom nie było końca. Mężczyzna jest bardzo zawstydzony tym co się stało i wyraża skruchę. Nie chciał on bowiem nikogo pozbawiać życia. Wszystko to tylko było spowodowane gniewem i alkoholem. 33-latek tłumaczył się również ze znalezionej przy nim nielegalnej broni palnej. Mężczyzna miał odnaleźć rewolwer w lesie i zabrać go do domu. Jego własna głupota spowodowała, iż nie oddał go wcześniej na policję. Po pijaku zaś najprawdopodobniej sobie o nim przypomniał i postanowić strzelić dla postrachu.

 

Decyzja prokuratora

W zaistniałej sprawie prokurator popatrzył przychylnie na skruchę oskarżonego. Uznał też za okoliczność łagodzącą to, że mieszkaniec Eindhoven doznał kiedyś uszkodzenia mózgu w wyniku wypadku. Niemniej jednak nie może tak być, by człowiek groził komuś śmiercią i nielegalną bronią, gdy ten po prostu zachowuje się za głośno. Ponadto groził również oficerom na służbie. Z tego też względu oskarżyciel domaga się roku pozbawienia wolności w zawieszeniu.

 

Linia obrony

Adwokat uważa zaś, iż nie ma żadnych dowodów mogących świadczyć przeciw jego klientowi. Zarzuty opierają się na tym, iż mieszkańcy usłyszeli głos na klatce i uważają, że te pijackie wrzaski wydobyły się z gardła jego klienta. To za mało. Wątpliwości te zaś powinny być rozpatrzone na korzyść podejrzanego. Jedynym problemem jest więc nielegalna broń.

Sąd nie ustalił jeszcze daty rozprawy kończącej ten proces.