Pijany Polak skazany na rok więzienia

Polakowi uda się uniknąć kary?

Wracamy do sprawy tragicznej śmierci na drodze naszego obywatela. 28-latek zginął w wypadku samochodowym. Jego sprawcą był inny nasz rodak, 34-letni mieszkaniec Fijnaart. Mężczyzna prowadził pojazd pod wpływem alkoholu.

Czwartego marca zeszłego roku 34-letni mężczyzna z Fijnaart prowadził pojazd, w którym oprócz kierowcy znajdowało się jeszcze trzech pasażerów, w tym 28-letni Polak. Kierowca, jadąc z dużą prędkością, stracił panowanie nad maszyną. Koła samochodu uderzyły w wysoki krawężnik. Auto podbiło i przeturlało się kilka metrów. Wypadek nie skończył się źle dla kierowcy i dwójki pasażerów. 28-letni obywatel znad Wisły nie miał jednak zapiętych pasów. Jego ciało znaleziono kilka metrów dalej na asfalcie.

 

Balanga

Jak wspominał oskarżony, przez cały wcześniejszy dzień pił on alkohol oraz palił marihuanę. Później po zaledwie dwóch lub trzech godzinach snu wsiadł za kierownicę, by udać się do miasta i kupić następne trunki. W drogę tę zabrały się z pijanym kierowcą jeszcze trzy osoby. W tym przyszła ofiara wypadku. Jadący z mężczyzną pasażerowie zeznali, iż kierował on bardzo agresywnie, prawie cały czas wciskając pedał gazu do przysłowiowej dechy. To doprowadziło do wypadku. Jadąc pod wiaduktem A58, wpadł na krawężnik. Auto podbiło, samochód, jak już pisaliśmy, przekoziołkował i zatrzymał się dopiero po drugiej stronie ronda na Papendijk, w Geffen, przy latarni.

 

Sądowa batalia

Sprawa tylko początkowa wydawała się jasna. Kierowca pod wpływem, który wypił znacznie więcej, niż dopuszczają normy, wsiada za kierowcę. Prowadzi agresywnie, doprowadza do wypadku, w którym śmierć ponosi jedna osoba. Prokuratura mówi więc o spowodowaniu wypadku ze skutkiem śmiertelnym podczas prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Obrona przyjmuje zaś zupełnie inną taktykę. Adwokat nie neguje, iż kierowca pił alkohol i palił „trawkę”. Nie neguje również tego, iż spowodował wypadek. Śmierć 28-letniego Polaka nie jest jednak winą kierowcy. Wszystko dlatego, iż zmarły nie miał zapiętych pasów.

 

Proces

W trakcie procesu prawnicy 32-letniego kierowcy chcieli udowodnić, iż Polak zginął przez własne niedopatrzenie. Nie zapiął on pasów, co wyraźnie wskazało prowadzone na miejscu wypadku dochodzenie. Gdyby więc Polak zapiął pas, pewnie skończyłoby się tak, jak w przypadku reszty, na stłuczeniach. Niezapięcie pasa było zaś świadomą decyzją 28-latka i w ten sposób to on powinien odpowiadać za swoją śmierć.

Prokuratura przyznaje, że faktycznie pasy mogły mu uratować życie, ale gdyby pijany kierowca nie wsiadł za kierownicę, do całej sytuacji zapewne by nie doszło. Ponadto obowiązkiem kierowcy jest sprawdzanie, czy wszyscy pasy bezpieczeństwa zapieli.

 

Wyrok

Prokuratura domagała się 2 lat pozbawienia wolności i 4 lat zakazu prowadzenia pojazdu. Obrona wnosiła zaś o zmianę kwalifikacji czynu na wypadek, więc i o uniewinnienie co do śmierci 28-latka.

Sąd wydając wyrok, przyznał iż „istotną przyczyną śmierci” nie był niezapięty pas, a sam wypadek. Za który w 100% odpowiada kierowca. Sędzia, decydując o karze, wziął pod uwagę szczerą skruchę kierowcy, ale również to, iż zadał on „niewyobrażalne cierpienie” rodzinie zmarłego. Uznany za winnego, 34-letni mężczyzna z Fijnaart, usłyszał wyrok roku pozbawienia wolności i trzech lat zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych.