Ciężko jest być w Holandii wikingiem…

Ludzie mają różne marzenia. Część chce być gwiazdami rocka, inni pilotami czy lekarzami. Niektórzy zaś postanawia zostać wikingiem i próbują nawet spełniać swe pomysły. Jak się jednak okazuje, nie zawsze kończy się to dobrze.

Dziwny drakkar

Nie wiemy, czy bycie wikingiem było faktycznie marzeniem Holendra. Niemniej jak inaczej wytłumaczyć jego zachowanie. Człowiek ten wymachiwał toporem na statku. Nie był to jednak drewniany drakkar, służący wojownikowi w drodze do podboju nowych ziem, a prom kursujący między Assendelft i Spaarndam.

 

„Wikinga” aresztowano na kilka minut przed godziną drugą w sobotnie popołudnie. Według rzecznika miejscowej policji nordycki wojownik był spokojny podczas zatrzymania, jak i w czasie gdy przebywał na posterunku. Zanim tam jednak dotarł, wzbudził ogromną trwogę, godną wojów z mroźnej północy.

Poszukiwania wojownika

Policja rozpoczęła interwencję po tym, jak otrzymała informację, iż nieznany mężczyzna wymachuje toporem, a właściwie siekierą strażacką na promie płynącym z Assendelft do Spaarndam. Broń ta trafiła w jego ręce najprawdopodobniej jako argument podczas kłótni z kapitanem jednostki. Człowiek, by dodać sobie animuszu, złapał za mieszczący się na jednej ze ścian sprzęt przeciwpożarowy i zaczął z nim paradować po statku, wzbudzając, nie bez przyczyny, przerażenie wśród pozostałych pasażerów. Sytuację udało się jednak dość szybko załagodzić załodze. Szyper nakłonił „wikinga”, by ten zszedł z pokładu i poszedł sobie odpocząć. Człowiek był bowiem nie tyle agresywny, co poddenerwowany.

Policja słysząc jednak o mężczyźnie z siekierą, postanowiła jak najszybciej go namierzyć. W takiej sytuacji nigdy bowiem nie wiadomo, czy nie zrobi on czegoś głupiego, a zarazem niebezpiecznego dla otoczenia. W powietrze poderwano więc policyjny śmigłowiec, a w rejon przystani portowej wysłano kilka patroli policji.

Więzienie, mandat czy leczenie?

Funkcjonariusze szybko namierzyli człowieka, który jeszcze kilka chwil temu biegał po pokładzie z toporem. Mężczyzna, jak pisaliśmy na początku, nie był agresywny i nie stawiał oporu policji. Dał się spokojnie zabrać na komisariat. Policjanci zastanawiają się teraz co dalej zrobić z „wikingiem”. Zbierają zeznania świadków feralnego rejsu. Chcą bowiem ustalić, czy mężczyzna faktycznie groził ludziom i topór miał być bronią, czy też po prostu wyciągnął siekierę, ale nie miał złych zamiarów i tylko się z nią przechadzał. Jeśli doszło do tej drugiej sytuacji, odpowie on najprawdopodobniej tylko za zniszczenie gabloty, w której znajdowała się siekiera i jej ewentualną kradzież. Oprócz tego w ciągu najbliższych dni „wiking” ma trafić na obserwację psychiatryczną, by stwierdzić, czy człowiek ten jest poczytalny i czy w ogóle może odpowiadać za swoje czyny.