Polakiem kierował Bóg i Szatan
Przemyślana linia obrony, szaleństwo, czy może faktycznie wola istot wyższych? Nasz rodak, 35-letni Piotr T. stanął przed sądem za to co zrobił na prośbę Boga lub z racji podszeptu Szatana. Mężczyzna nie jest tego do końca pewien. Wiadomo jedynie, iż siły te kazały mu zniszczyć samochody zaparkowane przy Patrijsstraat w Alblasserdam.
Całe zdarzenie miało miejsce 27 grudnia 2019 roku. Wtedy to praktycznie wszyscy mieszkańcy Patrijsstraat o 4:30 zerwali się na równe nogi i podeszli do okien swoich domów. To co przez nie zobaczyli, było co najmniej dziwne. Ulicą szedł mężczyzna, jeden z ich sąsiadów, który wprowadził się kilka miesięcy temu. Człowiek ten demolował ich samochody stojące przy drodze.
Ogromne straty
Widząc co się dzieje, mieszkańcy zadzwonili na policję. Zanim jednak funkcjonariusze zdołali przybyć na miejsce i zatrzymać Polaka, ten zdążył zniszczyć osiem pojazdów. 32-latek wybijał szyby, urywał lusterka, niszczył reflektory, czy kopał drzwi i karoserię tak, iż powstawały w niej ogromne wgniecenia.
Już podczas zatrzymania funkcjonariuszy mocno zdziwiła postawa wandala. Początkowa agresja jaką widzieli momentalnie znikła i nagle stanął przed nimi roztrzęsiony mężczyzna, który praktycznie ze łzami w oczach poprosił, by policja go zabrała. Jak wtedy powiedział to co zrobił, to był rozkaz od Boga lub Diabła.
Proces
Sąd podczas procesu Polaka powtórzył te słowa: „Były to rozkazy od Boga i diabła. Ale co diabeł zrobił, zamierzam naprawić ''. Podejrzany nie mógł powtórzyć ani odnieść się do swojej wypowiedzi, którą podczas zatrzymania zanotowali agenci. 35-latka nie było na sali sądowej. Polak przebywa bowiem obecnie w zakładzie psychiatrycznym. Co ciekawe nie został tam wysłany przez prokuraturę ani obronę. Zgłosił się sam dobrowolnie. Jak bowiem powiedział podczas wcześniejszego składania zeznań, gdy jeszcze był w Polsce, również korzystał z pomocy psychologa.
Przemoc domowa
W toku postępowania okazało się, iż wydarzenia na ulicy nie są jedynymi, z których zasłynął w okolicy Polak. Na trzy dni przed incydentem, na ulicy miał on zniszczyć szyby w domu swoich sąsiadów. Wtedy Polak tłumaczył, iż słyszał głosy. Te jednak nie pochodziły od Boga, wydawało mu się, iż ktoś jest w budynku maltretowany, iż doszło tam do przemocy, chciał więc interweniować.
Brak kary
Pomimo ewidentnej winy naszego rodaka prokurator w mowie końcowej zdecydował się nie domagać się kary dla 35 latka. Oskarżyciel stwierdził bowiem, iż to nie ma sensu. Ponadto jak stwierdził: "Fakt, że dobrowolnie trafił na leczenie, mówi wszystko. Wydaje się szalony. '' Pobyt w zakładzie będzie więc dla niego lepszym rozwiązaniem niż areszt czy prace społeczne. Jedyne o co poprosił prokurator to zabezpieczenie 3700 euro w ramach rekompensaty za poniesione szkody. Do decyzji tej przychylił się również sędzia. Wydając wyrok, wskazał, iż Polak jest winny, ale odstąpił od wymierzenia kary, ta bowiem mija się tu z celem. Polak potrzebuje pomocy nie odsiadki.