Park bungalow zaatakowany przez holenderską młodzież
Jak podała holenderska policja, duża grupa młodzieży w nocy z soboty na niedzielę dała upust swojej energii w pobliżu Brouwersdam. Niektórzy funkcjonariusze nie przebierają w słowach i o wydarzeniach na wydmach i w tamtejszym parku bungalow mówią jak o strefie działań wojennych.
Funkcjonariusze z Goeree-Overflakkee mówią, iż wszystko zaczęło się na plaży. Grupa około 150 młodych ludzi zostawiła na piasku wiele porozbijanych butelek i poniszczonych koszy. Wszystko to miało miejsce w rejonie, gdzie plażują rodziny z małymi dziećmi. Oprócz tego na plażę została wezwana straż pożarna. Imprezowicze rozpalili bowiem kilka ognisk, których oczywiście później nie ugasili. W efekcie strażacy w ostatniej chwili zapobiegli rozprzestrzenieniu się ognia na wydmy i zagładzie całego tamtejszego ekosystemu.
Park bungalow
Szlak młodych ludzi od wyjścia z plaży znaczyły akty wandalizmu. Młodzież postanowiła wyżyć się w okolicy parku wakacyjnego, jak i w samym kompleksie. Nastolatkowie znieważyli ochroniarzy strzegących porządku, a następnie dokonali na miejscu kilku aktów wandalizmu.
Interwencja policji
Sytuacja w parku i wokół niego zrobiła się na tyle niepokojąca, iż policja postanowiła ściągnąć na miejsce zdarzenia patrole z psami. Policyjne czworonogi samą już swoją obecnością dość dobrze potrafiły uspokoić rozpasaną młodzież. Policjanci otrzymywali również informacje o młodych zdezorientowanych osobach (najprawdopodobniej pod wpływem alkoholu lub narkotyków) oraz hałasach w obszarze parku, jak i okolicznych ulic.
Nieoficjalnie wiadomo, iż z powodu wybryków chuligańskich część młodych ludzi zostało karnie wysłanych do domu. Jest to o tyle ciekawe, iż wspomniane wydarzenia na plaży były najprawdopodobniej imprezą integracyjną rozpoczynającą pobyt. Mówiąc inaczej, wakacje dla nich skończyły się już pierwszego dnia.
Agresja
Pomimo aktów wandalizmu obyło się bez przemocy. Wyjątek stanowi osoba nieuprawniona, która nawiedziła park bungalow i zachowywała się agresywnie. W jej wypadku policjanci musieli usunąć ją z ośrodka siłą. Człowiek ten jednak nie należał do wspomnianej wyżej dużej grupy nastolatków.