Obowiązkowa kwarantanna i „testy wejściowe” w Holandii

Nie 3G, nie 2G, a 1G ma szansę uratować Holandię przed większą liczbą zakażeń

Od dziś w Holandii obowiązuje kwarantanna po przyjeździe do kraju z obszarów bardzo wysokiego ryzyka i testy wstępu. Czy Polacy mają się czego obawiać, wybierając się do pracy w Niderlandach? Jak mocno wpłynie to na mieszkańców krainy tulipanów?

Czy dotyczy to Polaków?

Pierwsza i najważniejsza kwestia. Polacy nie muszą obawiać się obowiązkowej kwarantanny po przybyciu do Holandii. Najnowsze przepisy tyczą się tylko krajów tak zwanego bardzo wysokiego ryzyka epidemiologicznego. Polska do nich nie należy. Nie oznacza to jednak, iż nasi rodacy nie są zwolnieni z respektowania wcześniejszych przepisów dotyczących, np. przybyszy docierających do krainy tulipanów komunikacją masową.

O sprawie pisaliśmy już kilkukrotnie na łamach naszej strony. Obecnie więc czas to wszystko podsumować. W ubiegłym tygodniu senat wyraził zgodę na obowiązkową kwarantannę dla przybyszy z krajów bardzo wysokiego ryzyka epidemiologicznego. Dla nich kwarantanna przestaje być zalecana, ale staje się prawnym nakazem. Za jej złamanie grozi kara w wysokości 435 euro. Okres izolacji trwa 10 dni.  Otrzymanie jednak negatywnego wyniku testu na obecność COVID-19 piątego dnia kończy ją.

 

Monitoring

Jak to wszystko będzie działać w praktyce? Przewoźnicy mają sprawdzać, czy podróżni mają ze sobą świadectwo kwarantanny. Na którym będą dane pasażera. To właśnie na te dane będą dzwonić pracownicy zespołu monitorowania ludzi powracających z obszarów ryzyka. Jeśli pracownicy ci zauważą oznaki naruszenia obowiązku, gmina może wysłać nadzorcę, który sprawdzi, czy dana osoba jest w domu.
Co zaś tyczy się testów dla wyjeżdżających i przyjeżdżających z zagranicy Unia chce, by były one bezpłatne. Podobnie chce również holenderski minister zdrowia, więc w tej kwestii podróżnych nie czekają dodatkowe koszty.

 

Testy wejściowe

Tym, co w zaistniałej sytuacji może Polaków dużo bardziej zainteresować, są „testy wejściowe”. Przegłosowane w minionym tygodniu przepisy pozwalają również zwiększyć liczebność gości na imprezach kulturalnych, profesjonalnych zawodach sportowych czy w branży gastronomicznej.
Jak ma to działać? Negatywny wynik testu PCR pozwoli zwiększyć ilość, np. gości na widowni kina do 1/3 zajętych miejsc. Oznacza to, iż na sali będzie więcej osób niż gdyby wokół każdego fotela miałaby być wolna przestrzeń w promieniu 1,5 metra.
Oprócz negatywnego wyniku testu, na wejście ma również pozwolić „świadectwo ozdrowieńca”. Jeśli ktoś wyzdrowiał po COVID-19 i może to udowodnić, (np. testem po zakończeniu choroby), będzie on mógł wchodzić na tego typu eventy, po uzyskaniu specjalnego zaświadczenia, przez 6 miesięcy bez konieczności poddawania się testom.
Co ważne na chwilę obecną świadectwo szczepienia nie uprawnia do wejścia. Niemniej jednak rząd pracuje, by na dniach to się zmieniło. Wszystko ma być gotowe do 30 czerwca, gdy planowany jest kolejny etap liberalizacji, w którym będzie można organizować imprezy masowe.

 

Koszty

Ile mają kosztować takie testy uprawniające nas do wejścia, np. na niektóre seanse kinowe? Na chwilę obecną w fazie wstępnej, jaką mamy teraz, będą one darmowe. To państwo będzie pokrywać ich koszty. Z czasem może się to jednak zmienić. Obecne prawo przewiduje możliwość zażądania wkładu własnego. Minister zdrowia zapowiada, iż ma on wynieść maksymalnie 7,50 euro, czyli jedną czwartą kosztu testu wstępnego. Obecnie jednak większość Izby Reprezentantów opowiada się za zniesieniem wkładu własnego. Możliwe więc, iż do końca pozostaną darmowe.