O jeden palec za daleko… czyli Polak dalej idzie pieszo

O tym, jak bardzo nie opłaca się być nieuprzejmym dla innych uczestników ruchu, przekonał się ostatnio nasz rodak, który prowadził samochód w IJmuiden w Holandii.

Holenderskie drogi

Holenderskie drogi należą do jednych z najlepszych w Europie. Płaskie jak stół, szerokie i doskonale oznaczone sprawiają, że aż chce się po nich jechać z maksymalna dopuszczalną prędkością, a niekiedy nawet szybciej. Niestety, tak jak w każdym kraju, zdarzają się miejsca, gdzie jest to niemożliwe. Czasem powodują to ograniczenia prędkości lub fotoradary, a czasem inni kierowcy jadący zdecydowanie wolniej, niż dopuszczają przepisy. Z ostatnią z tych sytuacji miał styczność nasz rodak. Polak, w IJmuiden w Holandii, od dłuższego czasu wlekł się za jadącym wolniej pojazdem. Pomimo iż starał się go wyprzedzić, droga w tym miejscu i ruch z przeciwnego kierunku, nie ułatwiały mu tego zadania. Nie ułatwiał go również sam „zawalidroga”, który nie chciał zjechać na pas awaryjny. Sytuacja stawała się więc coraz bardziej irytująca, a przejeżdżane w wolnym tempie kilometry, dłużyły się w nieskończoność.

 

Międzynarodowy symbol

Wszystko to sprawiało, że polskiemu kierowcy zaczęła buzować krew w żyłach. Mężczyzna był coraz bardziej wściekły. Gdy tylko ruch z przeciwnego kierunku zelżał na tyle, by dało się spokojnie wyprzedzić samochód, Polak wcisnął gaz w podłogę i wyminął „żółwia”. Wykonując ten manewr, postanowił również posłać w stronę wyprzedzanego kierowcy międzynarodowy symbol „przyjaźni”, pokazując mu pięknie wyprostowany środkowy palec. Kilka sekund po tym wydarzeniu nasz kierowca był już z przodu.

Los na drodze potrafi być przewrotny. Przekonał się o tym nasz rodak w IJmuiden

Karma wraca

W tym momencie zaczęło się dziać coś niezwykłego. Ku zdziwieniu naszego rodaka, wyprzedzony pojazd nagle przyspieszył, praktycznie doganiając samochód na śląskich tablicach rejestracyjnych. Co jednak gorsze, włączył on sygnały świetle i dźwiękowe. Okazało się, że wyprzedanym autem był cywilny radiowóz, a obrażonym niecenzuralnym gestem kierowcą, policjant na służbie…

Biedny pirat

Chwilę później obie maszyny stały już na poboczu, gdzie Polak został poddany kontroli. Mężczyzna był trzeźwy, a podczas manewru wyprzedania, jak i bezpośrednio po nim nie przekroczył rażąco prędkości. Niemniej pozostała jeszcze obraza funkcjonariusza na służbie…

Jak wspomina policjant z drogówki, nie chciał on ukarać naszego rodaka. Miał zamiar, zamienić z nim jedynie parę słów i zakończyć całe zatrzymanie pouczeniem.

Sprawy potoczyły się jednak inaczej. Podczas rutynowej procedury, polegającej na wylegitymowaniu kierowcy i sprawdzeniu jego dokumentów w bazie danych, okazało się, że Polak to pirat drogowy. Mężczyzna miał na koncie wiele wykroczeń. Co jednak najważniejsze, na jego rachunku było ponad 900 euro długu wynikającego z niezapłaconych mandatów. To poskutkowało konfiskatą dowodu rejestracyjnego i samochodu na rzecz zaległych płatności. Polak musiał się więc w dalszą drogę udać pieszo.

A wystarczyło tylko nie pokazywać palca…